piątek, 15 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 4

Gdy wyszedł poczułam dziwny niepokój... Postanowiłam wyjść na taras i zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak wyszłam usłyszałam krzyki. Byłam zbyt daleko by usłyszeć o co chodzi. Po 5 minutach krzyki ustały ,a ja usłyszałam dźwięk powiadomienia z mojego telefonu. Dostałam sms'a od Martina.
-'Moi rodzice zabronili mi się z tobą spotykać :C'
I już w tym momencie zrozumiałam skąd pochodziły krzyki i o co poszło ,ale to nie był najlepszy czas na rozmyślanie. Wpatrywałam się w jakieś roślinki przez 10 minut rozmyślając nad tym. Po tych 10-ciu minutach ocknęłam się i odpisałam.
-'Dlaczego? ;o'
-'Bo ponoć masz na mnie zły wpływ ;x'
Teraz to już na prawdę byłam wściekła. Najchętniej to bym tam poszła i bym powiedziała co o nich myślę ,ale w taki sposób pokazałabym ,że rzeczywiście mam na niego zły wpływ. Powiedziałam sobie ,że i tak pójdę do niego i wytłumaczę jego rodzicom NA SPOKOJNIE ,że wcale nie mam na niego złego wpływu.
-A ,więc idę!- Pomyślałam i zacisnęłam pięści.
Podeszłam do drzwi jego domu. Miałam już wracać ,ale w duchu powiedziałam sobie 'NIE! Chyba nie chcesz go stracić już na zawsze.'
Zapukałam. Otworzyła jego matka. Już nie miała uśmiechu na twarzy ,ale wyraz zdziwienia.
-Masz czelność jeszcze się tu pokazywać?!- Zapytała poważnie zdenerwowana ,ale nie ukrywała zdziwienia.
-Mam.- Powiedziałam z godnością.
-Czego chcesz?- Rzuciła od tak.
-Chcę państwu wytłumaczyć jak to na prawdę było.- Powiedziałam ze skruchą.
-Walczysz. Punkt dla Ciebie. Widać ,że Ci zależy. Wchodź.- Powiedziała już z uśmiechem.
-Dziękuję.- Powiedziałam.
Weszłyśmy do domu. W salonie siedział Martin z jego tatą. Martin wyraźnie się ucieszył z moje przyjścia.
-A ,więc tłumacz- Powiedziała matka ,która usiadła na oparciu fotelu zakładając nogę na nogę.
-A ,więc było to tak..-Powiedziałam przełykając ślinę.-Martin do mnie przyszedł, przywitał się ,ale ja nalegałam ,żeby został i..I to wszystko moja wi...
-Nie.- Przerwał mi, wstał z kanapy i podszedł do mnie.- To moja wina. Weronika kazała mi iść ,bo wiedziała ,ze będziecie się martwić ,ale ja postawiłem na swoim- Powiedział i spuścił głowę w dół.
-Co ty robisz?-Wyszeptałam tak by usłyszał i wpierw walnęłam go łokciem w ramię
-Ratuję Cię.-Powiedział równie cicho jak ja.
-Niech państwo go nie słuchają to moja wina.- Powiedziałam.
-Mamo.. Wiesz ,że ja kłamać nie umiem.- Odparł.
-I teraz nie wiem komu wierzyć.-Powiedziała Lisa.
-Mamo ja mówię prawdę.- Powiedział (prawie krzyknął) Martin.
-No jak tak mówisz. Przecież jak ja mogę nie uwierzyć mojemu dziecku.- Poiwiedziała
- To jak...Mogę się spotykać z Weroniką?- Zapytał nieśmiało.
-Dobrze, możesz- Powiedziała Lisa.
-Jeej!- Krzykną jak małe dziecko i wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Martin był na tyle miły i mnie odprowadził do domu.
-Nie musiałeś brać całej winy na siebie.- Powiedziałam z poczuciem winy.
-Ale chciałem.- Rzucił z uśmiechem i poklepał mnie po plecach
-Ale czemu? Czym sobie zasłużyłam?- Zapytałam z uśmiechem.
- Całą sobą. Twoim uśmiechem, twoim spojrzeniem, twoimi włosami. Wszystkim- Powiedział i spuścił wzrok.
-Ale co chcesz przez to powiedzieć?- Zapytałam zdziwiona.
Nic nie powiedział. Po chwili zbliżył się i mnie bardzo mocno przytulił ja nie protestowałam i odwzajemniłam uścisk. Po chwili oddalił się by złożyć pocałunek na moich ustach.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótszy rozdział ,ponieważ weny nie mam :p
Mam nadzieję ,że się spodobał choć trochę :)

1 komentarz: