Wyszliśmy z domu. Martin od razu złapał mnie za rękę. Zaczęliśmy rozmawiać , ale ja się za bardzo nie skupiałam na rozmowie , ponieważ patrzyłam na ludzi i na ich reakcję , gdy zobaczyli mnie z Martinem trzymających się za ręce. Zauważyłam , że podzielili się na trzy grupy. 1- miała dziwne miny. Chyba nie przypadła im do gustu 'para' Weronika- Martin. 2- była szczęśliwa. W ich oczach gościła radość. I 3- nic. Nic nie było na ich twarzach. NIC. Doszliśmy do parku. Martin chyba zauważył , że nie za bardzo słuchałam tylko potakiwałam.
-Coś się stało?- zapytał troskliwie szarooki.
-Nie, nic- Odparłam pełna uśmiechu i radości, cała rozpromieniona.
-Co taka wesoła?- Zapytał już standardowo z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie mogę uwierzyć. - Powiedziałam i westchnęłam pełna radości.
- W co?- Zapytał Martin.
- Że tu jestem, że teraz z tobą rozmawiam. Niesamowite.
Nic nie odpowiedział , ale za to się uśmiechnął jeszcze bardziej i mnie mocno przytulił. Poczułam się jak anioł.
- Co teraz robimy?- Zapytałam.
-Mam pomysł..- Uśmiechnął się tajemniczo.
Nie dał mi nawet sekundy na odpowiedź. Chwycił mój nadgarstek i pobiegł przed siebie. Miałam wrażenie , że on kompletnie nie wie , gdzie biegnie. Jak ja się pomyliłam..
Skończył biec. Staliśmy przed dużym, lekko kremowym domem z wielkim i pięknym ogrodem. Wyjął swoją pętle kluczy i zaczął szukać. Po 10 minutach wreszcie znalazł ten srebrny klucz z czerwonym na jego górze.
- Czego szukasz?- zapytałam , a on zrobił głupią minę i pokazał na pętle kluczy.
Ja tylko uderzyłam się w głowę , a on się zaśmiał.
- Zapraszam.- Powiedział uśmiechnięty.
-T-to twój dom?!- Zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie..-Zaśmiał się brunet.- Moich rodziców na wakacje.
-Poco wam dwa domy w jednym mieście?- Powiedziałam wchodząc na jego parcele.
- Jeden będzie dla mnie jak skończę szkołę i się usamodzielnię.- Odparł i puścił mi oczko.- A teraz wchodź do środka bo zimno.
Przekroczyłam próg drzwi. Już z korytarzu widać było , że dom jest w ciepłych barwach i ślicznie umeblowany.
- Bardzo ładny dom. Z zewnątrz i wewnątrz. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Dziękuję. Ja wybierałem kolory, meble i ozdoby.- Powiedział z nieśmiałym uśmiechem.
- Masz gust.- Rzuciłam i puściłam mu oczko.
Zdjęłam buty i ułożyłam pod ścianą. Martin zaprowadził mnie do salonu i zaczęliśmy oglądać telewizję.
Szukaliśmy kanału z jakimiś komediami ,ponieważ to jest nasz ulubiony rodzaj filmów , ale zamiast kanału z komediami napotkaliśmy kanał plotkarski. Jedyne co w pierwszej chwili usłyszałam to 'Nowa dziewczyna Garrix'a?' Ale Martin nie usłyszawszy tego przełączył.
-Ej! Nie słyszałeś tego? Przełącz na tamto.- Powiedziałam stanowczo.
-Nie, nie usłyszałem nic. Ale skoro mówisz , że to interesujące to ok.- Powiedział i chwycił pilota i przełączył na poprzedni kanał.
-'Mamy nieoficjalne informacje odnośnie nowej dziewczyny Martina Garrixa.'- Powiedziała blondyna w studiu.
-Jak to 'nowej'? A kto był 'starą'- Mówiąc to zaśmiał się.
- Jak to kto? Lynn Spoor- Pomyślałam.
-'Pewnie znacie tego bruneta. To właśnie Martin Garrix , czyli słynny 18-nastolatek , który stworzył wielki hit 'Animals'. Doszły nas słuchy , że zdradza swoją dotychczasową dziewczynę Lynn Spoor z jej rówieśniczką , której jeszcze (w przeciwieństwie do Lynn) nie widzieliśmy na czerwonym dywanie'- Kontynuowała pani w studiu.
-Hahaha. O mnie tu chodzi tak?- Zaczęłam się śmiać.
-'Nie znamy na razie jej tożsamości tej szczęściary , ale wiemy , że jest brunetką, ma ok. 160 cm wzrostu i jest szczupła.'- Mówiła nadal blondynka.
-To najlepiej podajcie moją wagę.- Pomyślałam.
-' Widzieliśmy już ją dzisiaj parokrotnie w towarzystwie przystojnego bruneta. Co może za tym stać? Jeszcze nie wiemy. Ale w sumie to ładna byłaby z nich parka.'- Na tym skończyła się wypowiedź blondynki.
-To już nawet nie można wyjść z koleżanką , bo się czepiać będą..- Powiedział zmieszany szarooki.
-To tylko program plotkarski. Niczym się nie przejmuj- Powiedziałam i poklepałam go delikatnie po plecach.- I Lynn na pewno się nie zdenerwuje.
-My wcale nie jesteśmy parą!- krzyknął , ale nie tak głośno jak się spodziewałam.
-Ta jeszcze czego.. Może jednorożce przylecą i każdemu dadzą po hamburgerze?- Zapytałam ironicznie.
-----------------------------------------------------------------
Przepraszam was za to , że tak długo czekaliście na 7 rozdział :( Nie miałam weny i również internetu na komputerze. Zresztą nadal go nie mam :p A tego posta piszę z telefonu , więc bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy (: Mam nadzieje , że się ten rozdział spodobał ♥
piątek, 29 sierpnia 2014
czwartek, 21 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ 6
W tym momencie postanowiłam to wszystko przerwać. No może nie do końca wszystko. Nadal chciałam ,żeby mnie trzymał na rękach tak jak trzymał. Postanowiłam się w niego wtulić. Może dlatego ,że było mi zimno ,a może dlatego ,że nie chciałam ,żeby mnie pocałował. Parę sekund później drzwi się otworzyły. Była to jak później się okazało matka Martina.
-No ,więc przyniosłam wam ciasto ,żebyście nie zgłodnieli.- Powiedziała blondynka, weszła do salonu i nas zobaczyła.- O..Widzę ,że wam się tu nie nudzi.
-Ta..Powiedział lekko zawstydzony szarooki.- Coś jeszcze mamo?
-A tak! Zapakowała Ci tu rzeczy na jutro.-Powiedziała Pani Lisa i wyszła.
- To co teraz..?- Zapytałam nie odrywając głowy od jego ramienia.
- Chyba mam pomysł..- Powiedział i nakierował moją twarz na jego.
Pomimo ,iż chciałam ,żeby mnie pocałował jednak sumienie mi nie dawało spokoju. Był już bardzo blisko. Musiałam wreszcie zareagować.
-Stop.- Powiedziałam pewna siebie.- Nie mogę..
W jednym momencie oddalił się i to znacznie. Odstawił mnie na ziemię
- O co chodzi?- Zapytał zdziwiony
-Nie..nie mogę.. Sumienie nie dawałoby mi spokoju.- Powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
-Czemu?- Spytał i zrobił smutną ,ale bardzo zaciekawioną minę.
-Ja Ci nie mówiłam ,ale...-Powiedziałam z nutką zawahania- Ale mam chłopaka..
-Umm..-Wykrztusił zawstydzony.- Czemu nic nie mówiłaś.
-Myślałam ,że sumienie nie będzie ,aż tak uporczywe ,ale cóż..-Powiedziałam trochę przytłoczona.- Poza tym on nawet nie wie ,że tu jestem ,a on nie lubi związków na odległość. A boję się ,że się zdenerwuje.
-A czemu mu nie powiedziałaś?- Zapytał zdziwiony.
-Tak wyszło.. - Powiedziałam zmieszana.
-Ale wiesz ,że musisz mu to powiedzieć?- Zapytał.
-Tak ,ale.. Nie ukrywam- boję się- Powiedziałam przestraszona.
-Czego?Ten twój chłopak jest agresywny?- Zapytał z troską
-Nie..Wręcz przeciwnie. Ale boję się chwili rozłąki- Powiedziałam roniąc jedną łzę.
-Ej..Nie płacz. Przecież nie musisz teraz mu mówić- Powiedział i puścił mi oczko.
Ja się uśmiechnęłam. Po chwili znów traciłam grunt pod nogami.
Wyglądaliśmy mniej więcej tak:
I tak ze mną biegał po całym salonie i kuchni (miałam to połączone) A potem delikatnie na kanapie położył.
-Wariat!- Krzyknęłam ciągle się śmiejąc.
-Mam do Ciebie jedną prośbę- Powiedział zmieszany
-Tak?- Zapytałam zaciekawiona.
-Zapomnijmy o tym co zdarzyło się w salonie. To co było jak przyszła moja mam ok?- Zapytał z głupim wyrazem twarzy.
-Masz tu u mnie jak w banku- Powiedziałam i go mocno przytuliłam co on zresztą odwzajemnił.
Potem zaczęliśmy tańczyć do różnych piosenek z mojego telefonu (podłączyłam do wierzy)
I znikąd wzięła się 19.39. Postanowiliśmy obejrzeć jakąś dobrą komedię.
Film skończył się o 21:58. Więc Martin wymyślił ,że zrobimy sobie taki filmowy maraton. Ja się zgodziłam ,ponieważ uważałam ,że to świetny pomysł. Oczywiście ja jak to ja zasnęłam niedługo potem. Z tego co wiem to Martin też niedługo po mnie zasnął. Obudziłam się o 9:27 i co mnie zdziwiło ,że Martina nie było. Pomyślałam ,że może poszedł spać do sypialni. Poszłam ,więc na górę ,żeby to sprawdzić- nie było go. Już sama nie wiedziałam gdzie może być. Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia na górze i w każdym z nich nie było go. Postanowiłam ,że zejdę na dół. Miałam cichą nadzieję ,że może jest na dole. Jak zeszłam do salonu to o mało nie popłakałam się ze szczęścia. Nie dość ,że znalazłam zaginionego to jeszcze zrobił śniadanie ,które muszę szczerze przyznać ,że było świetne.
-Smakuje?- Zapytał z uśmiechem.
-Mmm.. I to jeszcze jak!- Powiedziałam ze smakiem.-Ale mam do Ciebie jedno pytanie.
-Jakie?- Spytał ze zdziwieniem.
- Kiedy ty to wszystko zrobiłeś? Tu jest tak dużo jedzenia ,że musiałeś to gotować od jakiś 2 godzin.- Zapytałam z zaciekawieniem.
-Bo tak było. Wstałem wcześniej ,żeby ugotować dla Ciebie trochę większe śniadanie- Powiedział nieśmiało.
-Ale jak ty mnie nie obudziłeś? Mnie potrafią obudzić nawet ludzkie kroki.- Powiedziałam z wyraźną miną zaskoczenia i zdziwienia.
-Jestem magikiem.- Powiedział i parskną śmiechem. Zresztą ja też.
-Ale ja się serio pytam.- Powiedziałam z uśmiechem.
- Nie ma tu dużo do mówienia. Delikatnie chodziłem po podłodze ,żeby żadna deska nie zaskrzypiała. A gotowanie.. Widocznie wpadłaś w mocny sen.- Powiedział i puścił mi oczko.
Po skończonym śniadaniu ja i Martin się przebraliśmy. Nie myślcie sobie- w osobnych pokojach ,a nie razem.
Ja się tak ubrałam :
Włosy zostawiłam rozpuszczone ,a makijaż zrobiłam delikatnie.
Martin zaproponował spacer do pobliskiego parku. Ja się zgodziłam bo i tak nie miałam co roić. Może poza szukaniem pracy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam ,że tak długo czekaliście na rozdział ;c Jak już pisałam rozdział to koleżanki po mnie przychodziły ,a kiedy nic nie robię to nie przychodzą >.<
No.. Mam nadzieję ,że się trochę podobał :p
-No ,więc przyniosłam wam ciasto ,żebyście nie zgłodnieli.- Powiedziała blondynka, weszła do salonu i nas zobaczyła.- O..Widzę ,że wam się tu nie nudzi.
-Ta..Powiedział lekko zawstydzony szarooki.- Coś jeszcze mamo?
-A tak! Zapakowała Ci tu rzeczy na jutro.-Powiedziała Pani Lisa i wyszła.
- To co teraz..?- Zapytałam nie odrywając głowy od jego ramienia.
- Chyba mam pomysł..- Powiedział i nakierował moją twarz na jego.
Pomimo ,iż chciałam ,żeby mnie pocałował jednak sumienie mi nie dawało spokoju. Był już bardzo blisko. Musiałam wreszcie zareagować.
-Stop.- Powiedziałam pewna siebie.- Nie mogę..
W jednym momencie oddalił się i to znacznie. Odstawił mnie na ziemię
- O co chodzi?- Zapytał zdziwiony
-Nie..nie mogę.. Sumienie nie dawałoby mi spokoju.- Powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
-Czemu?- Spytał i zrobił smutną ,ale bardzo zaciekawioną minę.
-Ja Ci nie mówiłam ,ale...-Powiedziałam z nutką zawahania- Ale mam chłopaka..
-Umm..-Wykrztusił zawstydzony.- Czemu nic nie mówiłaś.
-Myślałam ,że sumienie nie będzie ,aż tak uporczywe ,ale cóż..-Powiedziałam trochę przytłoczona.- Poza tym on nawet nie wie ,że tu jestem ,a on nie lubi związków na odległość. A boję się ,że się zdenerwuje.
-A czemu mu nie powiedziałaś?- Zapytał zdziwiony.
-Tak wyszło.. - Powiedziałam zmieszana.
-Ale wiesz ,że musisz mu to powiedzieć?- Zapytał.
-Tak ,ale.. Nie ukrywam- boję się- Powiedziałam przestraszona.
-Czego?Ten twój chłopak jest agresywny?- Zapytał z troską
-Nie..Wręcz przeciwnie. Ale boję się chwili rozłąki- Powiedziałam roniąc jedną łzę.
-Ej..Nie płacz. Przecież nie musisz teraz mu mówić- Powiedział i puścił mi oczko.
Ja się uśmiechnęłam. Po chwili znów traciłam grunt pod nogami.
Wyglądaliśmy mniej więcej tak:
I tak ze mną biegał po całym salonie i kuchni (miałam to połączone) A potem delikatnie na kanapie położył.
-Wariat!- Krzyknęłam ciągle się śmiejąc.
-Mam do Ciebie jedną prośbę- Powiedział zmieszany
-Tak?- Zapytałam zaciekawiona.
-Zapomnijmy o tym co zdarzyło się w salonie. To co było jak przyszła moja mam ok?- Zapytał z głupim wyrazem twarzy.
-Masz tu u mnie jak w banku- Powiedziałam i go mocno przytuliłam co on zresztą odwzajemnił.
Potem zaczęliśmy tańczyć do różnych piosenek z mojego telefonu (podłączyłam do wierzy)
I znikąd wzięła się 19.39. Postanowiliśmy obejrzeć jakąś dobrą komedię.
Film skończył się o 21:58. Więc Martin wymyślił ,że zrobimy sobie taki filmowy maraton. Ja się zgodziłam ,ponieważ uważałam ,że to świetny pomysł. Oczywiście ja jak to ja zasnęłam niedługo potem. Z tego co wiem to Martin też niedługo po mnie zasnął. Obudziłam się o 9:27 i co mnie zdziwiło ,że Martina nie było. Pomyślałam ,że może poszedł spać do sypialni. Poszłam ,więc na górę ,żeby to sprawdzić- nie było go. Już sama nie wiedziałam gdzie może być. Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia na górze i w każdym z nich nie było go. Postanowiłam ,że zejdę na dół. Miałam cichą nadzieję ,że może jest na dole. Jak zeszłam do salonu to o mało nie popłakałam się ze szczęścia. Nie dość ,że znalazłam zaginionego to jeszcze zrobił śniadanie ,które muszę szczerze przyznać ,że było świetne.
-Smakuje?- Zapytał z uśmiechem.
-Mmm.. I to jeszcze jak!- Powiedziałam ze smakiem.-Ale mam do Ciebie jedno pytanie.
-Jakie?- Spytał ze zdziwieniem.
- Kiedy ty to wszystko zrobiłeś? Tu jest tak dużo jedzenia ,że musiałeś to gotować od jakiś 2 godzin.- Zapytałam z zaciekawieniem.
-Bo tak było. Wstałem wcześniej ,żeby ugotować dla Ciebie trochę większe śniadanie- Powiedział nieśmiało.
-Ale jak ty mnie nie obudziłeś? Mnie potrafią obudzić nawet ludzkie kroki.- Powiedziałam z wyraźną miną zaskoczenia i zdziwienia.
-Jestem magikiem.- Powiedział i parskną śmiechem. Zresztą ja też.
-Ale ja się serio pytam.- Powiedziałam z uśmiechem.
- Nie ma tu dużo do mówienia. Delikatnie chodziłem po podłodze ,żeby żadna deska nie zaskrzypiała. A gotowanie.. Widocznie wpadłaś w mocny sen.- Powiedział i puścił mi oczko.
Po skończonym śniadaniu ja i Martin się przebraliśmy. Nie myślcie sobie- w osobnych pokojach ,a nie razem.
Ja się tak ubrałam :
Włosy zostawiłam rozpuszczone ,a makijaż zrobiłam delikatnie.
Martin zaproponował spacer do pobliskiego parku. Ja się zgodziłam bo i tak nie miałam co roić. Może poza szukaniem pracy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam ,że tak długo czekaliście na rozdział ;c Jak już pisałam rozdział to koleżanki po mnie przychodziły ,a kiedy nic nie robię to nie przychodzą >.<
No.. Mam nadzieję ,że się trochę podobał :p
sobota, 16 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ 5
Nie mogłam wykrztusić słowa. Było to dla mnie za trudne. Trzymałam się ledwo na nogach. To jednak było dla mnie za dużo.
-O Boże!- Ledwo wykrztusiłam.
W tym oto właśnie momencie zemdlałam. Poczułam się niczym królewna śnieżka. Ale nie bójcie się. Nic sobie nie zrobiłam bo w porę złapał mnie Martin.
I w tej otóż sekundzie się obudziłam. Tak- to był tylko sen. Bo od razu po jego pójściu do domu postanowiłam pooglądać telewizji i tyle z tego wyszło ,że nie wyłączyłam telewizji.
Miałam iść do kuchni po jedzenie bo brzuch dawał się we znaki o sobie ,ale nie! Zaczęło się uporczywe pukanie do drzwi. Podeszłam do drzwi, przekręciłam zamek i nawet nie chwyciłam klamki ,a się otworzyły. Po drugiej stronie drzwi stała mi już znana osoba- mam Martina.
-CO TY W OGÓLE SOBIE WYOBRAŻASZ?!- Zaczęła dość nerwowo.
- Dzień dobry mi również miło panią widzieć.- Powiedziałam zaspana i wciąż nie wiedziałam co się dzieje.
-Co ty sobie myślisz?- Zapytała.- Że jak przyjedziesz z innego kraju to Ci wszystko wolno?
- Ale o co chodzi?- Zapytałam.
- Czy ty udajesz głupią czy naprawdę taka jesteś?- Zapytała zirytowana.
-Ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi- Powiedziałam.
- O to ,że wczoraj przechwyciłaś tu do siebie mojego Martina- Powiedziała i zaczęła płakać.
- Niech pani nie płacze.- Powiedziałam i zaczęłam robić kółeczka na jej plecach (nie wiem jak to określić)- Tak to moja wina. Przepraszam.
Kobieta nie przestała płakać. Kompletnie nie wiedziałam o co jej może chodzić.
-Czemu pani nie przestała płakać? Przyznałam się do wszystkiego.- Zapytałam.
-Och kochana..- Zaczęła.- Nie wiesz jak to jest kiedy twoje dziecko dorosło i już wiem co ma robić ,i nie prosi mamusi o pomoc.- Powiedziała.
-Czyli oto tu chodzi..-Powiedziała.- Pani po prostu się nie przyzwyczaiła do tego ,że pani syn jest już dorosły.
-No mniej więcej.- Powiedziała już nie płacząc.
-Ale pani wiedziała ,że prędzej czy później ,ale to się stanie.- Odparłam.
-Wiedziałam ,ale kompletnie nie spodziewałam się ,że to będzie tak szybko- Rzuciła.
- Czy ja wiem.. 18 lat to w gruncie rzeczy bardzo dużo.- Powiedziałam. zamyślona.
- Dziecko ,ale ty nie wiesz jak dla matki ten czas szybko leci... Pewnie twoi rodzice też się nie zorientowali kiedy minęło to 18 lat.- Powiedziała z wyraźnym uśmiechem na twarzy.
- Tylko szkoda ,że ja nie mam 18-stu lat.- Powiedziałam.
I nasz rozmowa trwała jeszcze tak na oko ze 30-45 minut.
-To ja już się zbieram- Powiedziała blondynka.
-Niech pani chwilkę poczeka- Mówiąc to zacisnęłam pięści
-Tak?- Zapytała.
-Czy ja...- Powiedziałam nieśmiało.- Czy ja i Martin możemy się spotykać?
-Naturalnie!- Powiedziała szczęśliwa i ucałowała mnie w policzek i wyszła.
Ja usiadłam na kanapę i postanowiłam wejść na facebook'a. Chciałam odpisać mojej koleżance gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do wizjera by zobaczyć kto to. Okazało się ,że to Martin ,więc bez wahania zaprosiłam go do środka.
- COŚ TY ZROBIŁA MOJEJ MATCE?!- Zapytał ucieszony i zdziwiony.
-Nic..Tylko rozmawiałyśmy.- Powiedziałam i puściłam mu oczko.
-Widać każdy po rozmowie z tobą jest jak naćpany- rzucił i obydwoje parsknęliśmy śmiechem.
-A o co chodzi?- Zapytałam bo kompletnie nie rozumiałam całej sytuacji.
-A no tak nie powiedziałem.- Odparł i walnął się w czoło.- Mama pozwoliła mi dziś u Ciebie spać
- Świetnie! -Zaczęłam klaskać w ręce.
Nagle poczułam jak tracę grunt pod nogami i zaczynam się unosić.
Mniej więcej tak to wyglądało:
Tylko rzecz jasna ,że się nie całowaliśmy.
-No to co..-Zaczęłam patrząc mu głęboko w oczy.- Przynieś swoje rzeczy i zaczniemy coś robić.
-Nie teraz.-Powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No wiem, wiem ,że zakończyłam posta w bardzo polsatowskim sposobem ,ale chcę wam potrzymać trochę w niepewności ^.^ No i to tyle z mojej strony. Paa :*
-O Boże!- Ledwo wykrztusiłam.
W tym oto właśnie momencie zemdlałam. Poczułam się niczym królewna śnieżka. Ale nie bójcie się. Nic sobie nie zrobiłam bo w porę złapał mnie Martin.
I w tej otóż sekundzie się obudziłam. Tak- to był tylko sen. Bo od razu po jego pójściu do domu postanowiłam pooglądać telewizji i tyle z tego wyszło ,że nie wyłączyłam telewizji.
Miałam iść do kuchni po jedzenie bo brzuch dawał się we znaki o sobie ,ale nie! Zaczęło się uporczywe pukanie do drzwi. Podeszłam do drzwi, przekręciłam zamek i nawet nie chwyciłam klamki ,a się otworzyły. Po drugiej stronie drzwi stała mi już znana osoba- mam Martina.
-CO TY W OGÓLE SOBIE WYOBRAŻASZ?!- Zaczęła dość nerwowo.
- Dzień dobry mi również miło panią widzieć.- Powiedziałam zaspana i wciąż nie wiedziałam co się dzieje.
-Co ty sobie myślisz?- Zapytała.- Że jak przyjedziesz z innego kraju to Ci wszystko wolno?
- Ale o co chodzi?- Zapytałam.
- Czy ty udajesz głupią czy naprawdę taka jesteś?- Zapytała zirytowana.
-Ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi- Powiedziałam.
- O to ,że wczoraj przechwyciłaś tu do siebie mojego Martina- Powiedziała i zaczęła płakać.
- Niech pani nie płacze.- Powiedziałam i zaczęłam robić kółeczka na jej plecach (nie wiem jak to określić)- Tak to moja wina. Przepraszam.
Kobieta nie przestała płakać. Kompletnie nie wiedziałam o co jej może chodzić.
-Czemu pani nie przestała płakać? Przyznałam się do wszystkiego.- Zapytałam.
-Och kochana..- Zaczęła.- Nie wiesz jak to jest kiedy twoje dziecko dorosło i już wiem co ma robić ,i nie prosi mamusi o pomoc.- Powiedziała.
-Czyli oto tu chodzi..-Powiedziała.- Pani po prostu się nie przyzwyczaiła do tego ,że pani syn jest już dorosły.
-No mniej więcej.- Powiedziała już nie płacząc.
-Ale pani wiedziała ,że prędzej czy później ,ale to się stanie.- Odparłam.
-Wiedziałam ,ale kompletnie nie spodziewałam się ,że to będzie tak szybko- Rzuciła.
- Czy ja wiem.. 18 lat to w gruncie rzeczy bardzo dużo.- Powiedziałam. zamyślona.
- Dziecko ,ale ty nie wiesz jak dla matki ten czas szybko leci... Pewnie twoi rodzice też się nie zorientowali kiedy minęło to 18 lat.- Powiedziała z wyraźnym uśmiechem na twarzy.
- Tylko szkoda ,że ja nie mam 18-stu lat.- Powiedziałam.
I nasz rozmowa trwała jeszcze tak na oko ze 30-45 minut.
-To ja już się zbieram- Powiedziała blondynka.
-Niech pani chwilkę poczeka- Mówiąc to zacisnęłam pięści
-Tak?- Zapytała.
-Czy ja...- Powiedziałam nieśmiało.- Czy ja i Martin możemy się spotykać?
-Naturalnie!- Powiedziała szczęśliwa i ucałowała mnie w policzek i wyszła.
Ja usiadłam na kanapę i postanowiłam wejść na facebook'a. Chciałam odpisać mojej koleżance gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do wizjera by zobaczyć kto to. Okazało się ,że to Martin ,więc bez wahania zaprosiłam go do środka.
- COŚ TY ZROBIŁA MOJEJ MATCE?!- Zapytał ucieszony i zdziwiony.
-Nic..Tylko rozmawiałyśmy.- Powiedziałam i puściłam mu oczko.
-Widać każdy po rozmowie z tobą jest jak naćpany- rzucił i obydwoje parsknęliśmy śmiechem.
-A o co chodzi?- Zapytałam bo kompletnie nie rozumiałam całej sytuacji.
-A no tak nie powiedziałem.- Odparł i walnął się w czoło.- Mama pozwoliła mi dziś u Ciebie spać
- Świetnie! -Zaczęłam klaskać w ręce.
Nagle poczułam jak tracę grunt pod nogami i zaczynam się unosić.
Mniej więcej tak to wyglądało:
Tylko rzecz jasna ,że się nie całowaliśmy.
-Nie teraz.-Powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No wiem, wiem ,że zakończyłam posta w bardzo polsatowskim sposobem ,ale chcę wam potrzymać trochę w niepewności ^.^ No i to tyle z mojej strony. Paa :*
piątek, 15 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ 4
Gdy wyszedł poczułam dziwny niepokój... Postanowiłam wyjść na taras i zaczerpnąć świeżego powietrza. Jak wyszłam usłyszałam krzyki. Byłam zbyt daleko by usłyszeć o co chodzi. Po 5 minutach krzyki ustały ,a ja usłyszałam dźwięk powiadomienia z mojego telefonu. Dostałam sms'a od Martina.
-'Moi rodzice zabronili mi się z tobą spotykać :C'
I już w tym momencie zrozumiałam skąd pochodziły krzyki i o co poszło ,ale to nie był najlepszy czas na rozmyślanie. Wpatrywałam się w jakieś roślinki przez 10 minut rozmyślając nad tym. Po tych 10-ciu minutach ocknęłam się i odpisałam.
-'Dlaczego? ;o'
-'Bo ponoć masz na mnie zły wpływ ;x'
Teraz to już na prawdę byłam wściekła. Najchętniej to bym tam poszła i bym powiedziała co o nich myślę ,ale w taki sposób pokazałabym ,że rzeczywiście mam na niego zły wpływ. Powiedziałam sobie ,że i tak pójdę do niego i wytłumaczę jego rodzicom NA SPOKOJNIE ,że wcale nie mam na niego złego wpływu.
-A ,więc idę!- Pomyślałam i zacisnęłam pięści.
Podeszłam do drzwi jego domu. Miałam już wracać ,ale w duchu powiedziałam sobie 'NIE! Chyba nie chcesz go stracić już na zawsze.'
Zapukałam. Otworzyła jego matka. Już nie miała uśmiechu na twarzy ,ale wyraz zdziwienia.
-Masz czelność jeszcze się tu pokazywać?!- Zapytała poważnie zdenerwowana ,ale nie ukrywała zdziwienia.
-Mam.- Powiedziałam z godnością.
-Czego chcesz?- Rzuciła od tak.
-Chcę państwu wytłumaczyć jak to na prawdę było.- Powiedziałam ze skruchą.
-Walczysz. Punkt dla Ciebie. Widać ,że Ci zależy. Wchodź.- Powiedziała już z uśmiechem.
-Dziękuję.- Powiedziałam.
Weszłyśmy do domu. W salonie siedział Martin z jego tatą. Martin wyraźnie się ucieszył z moje przyjścia.
-A ,więc tłumacz- Powiedziała matka ,która usiadła na oparciu fotelu zakładając nogę na nogę.
-A ,więc było to tak..-Powiedziałam przełykając ślinę.-Martin do mnie przyszedł, przywitał się ,ale ja nalegałam ,żeby został i..I to wszystko moja wi...
-Nie.- Przerwał mi, wstał z kanapy i podszedł do mnie.- To moja wina. Weronika kazała mi iść ,bo wiedziała ,ze będziecie się martwić ,ale ja postawiłem na swoim- Powiedział i spuścił głowę w dół.
-Co ty robisz?-Wyszeptałam tak by usłyszał i wpierw walnęłam go łokciem w ramię
-Ratuję Cię.-Powiedział równie cicho jak ja.
-Niech państwo go nie słuchają to moja wina.- Powiedziałam.
-Mamo.. Wiesz ,że ja kłamać nie umiem.- Odparł.
-I teraz nie wiem komu wierzyć.-Powiedziała Lisa.
-Mamo ja mówię prawdę.- Powiedział (prawie krzyknął) Martin.
-No jak tak mówisz. Przecież jak ja mogę nie uwierzyć mojemu dziecku.- Poiwiedziała
- To jak...Mogę się spotykać z Weroniką?- Zapytał nieśmiało.
-Dobrze, możesz- Powiedziała Lisa.
-Jeej!- Krzykną jak małe dziecko i wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Martin był na tyle miły i mnie odprowadził do domu.
-Nie musiałeś brać całej winy na siebie.- Powiedziałam z poczuciem winy.
-Ale chciałem.- Rzucił z uśmiechem i poklepał mnie po plecach
-Ale czemu? Czym sobie zasłużyłam?- Zapytałam z uśmiechem.
- Całą sobą. Twoim uśmiechem, twoim spojrzeniem, twoimi włosami. Wszystkim- Powiedział i spuścił wzrok.
-Ale co chcesz przez to powiedzieć?- Zapytałam zdziwiona.
Nic nie powiedział. Po chwili zbliżył się i mnie bardzo mocno przytulił ja nie protestowałam i odwzajemniłam uścisk. Po chwili oddalił się by złożyć pocałunek na moich ustach.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótszy rozdział ,ponieważ weny nie mam :p
Mam nadzieję ,że się spodobał choć trochę :)
-'Moi rodzice zabronili mi się z tobą spotykać :C'
I już w tym momencie zrozumiałam skąd pochodziły krzyki i o co poszło ,ale to nie był najlepszy czas na rozmyślanie. Wpatrywałam się w jakieś roślinki przez 10 minut rozmyślając nad tym. Po tych 10-ciu minutach ocknęłam się i odpisałam.
-'Dlaczego? ;o'
-'Bo ponoć masz na mnie zły wpływ ;x'
Teraz to już na prawdę byłam wściekła. Najchętniej to bym tam poszła i bym powiedziała co o nich myślę ,ale w taki sposób pokazałabym ,że rzeczywiście mam na niego zły wpływ. Powiedziałam sobie ,że i tak pójdę do niego i wytłumaczę jego rodzicom NA SPOKOJNIE ,że wcale nie mam na niego złego wpływu.
-A ,więc idę!- Pomyślałam i zacisnęłam pięści.
Podeszłam do drzwi jego domu. Miałam już wracać ,ale w duchu powiedziałam sobie 'NIE! Chyba nie chcesz go stracić już na zawsze.'
Zapukałam. Otworzyła jego matka. Już nie miała uśmiechu na twarzy ,ale wyraz zdziwienia.
-Masz czelność jeszcze się tu pokazywać?!- Zapytała poważnie zdenerwowana ,ale nie ukrywała zdziwienia.
-Mam.- Powiedziałam z godnością.
-Czego chcesz?- Rzuciła od tak.
-Chcę państwu wytłumaczyć jak to na prawdę było.- Powiedziałam ze skruchą.
-Walczysz. Punkt dla Ciebie. Widać ,że Ci zależy. Wchodź.- Powiedziała już z uśmiechem.
-Dziękuję.- Powiedziałam.
Weszłyśmy do domu. W salonie siedział Martin z jego tatą. Martin wyraźnie się ucieszył z moje przyjścia.
-A ,więc tłumacz- Powiedziała matka ,która usiadła na oparciu fotelu zakładając nogę na nogę.
-A ,więc było to tak..-Powiedziałam przełykając ślinę.-Martin do mnie przyszedł, przywitał się ,ale ja nalegałam ,żeby został i..I to wszystko moja wi...
-Nie.- Przerwał mi, wstał z kanapy i podszedł do mnie.- To moja wina. Weronika kazała mi iść ,bo wiedziała ,ze będziecie się martwić ,ale ja postawiłem na swoim- Powiedział i spuścił głowę w dół.
-Co ty robisz?-Wyszeptałam tak by usłyszał i wpierw walnęłam go łokciem w ramię
-Ratuję Cię.-Powiedział równie cicho jak ja.
-Niech państwo go nie słuchają to moja wina.- Powiedziałam.
-Mamo.. Wiesz ,że ja kłamać nie umiem.- Odparł.
-I teraz nie wiem komu wierzyć.-Powiedziała Lisa.
-Mamo ja mówię prawdę.- Powiedział (prawie krzyknął) Martin.
-No jak tak mówisz. Przecież jak ja mogę nie uwierzyć mojemu dziecku.- Poiwiedziała
- To jak...Mogę się spotykać z Weroniką?- Zapytał nieśmiało.
-Dobrze, możesz- Powiedziała Lisa.
-Jeej!- Krzykną jak małe dziecko i wszyscy parsknęliśmy śmiechem.
Martin był na tyle miły i mnie odprowadził do domu.
-Nie musiałeś brać całej winy na siebie.- Powiedziałam z poczuciem winy.
-Ale chciałem.- Rzucił z uśmiechem i poklepał mnie po plecach
-Ale czemu? Czym sobie zasłużyłam?- Zapytałam z uśmiechem.
- Całą sobą. Twoim uśmiechem, twoim spojrzeniem, twoimi włosami. Wszystkim- Powiedział i spuścił wzrok.
-Ale co chcesz przez to powiedzieć?- Zapytałam zdziwiona.
Nic nie powiedział. Po chwili zbliżył się i mnie bardzo mocno przytulił ja nie protestowałam i odwzajemniłam uścisk. Po chwili oddalił się by złożyć pocałunek na moich ustach.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótszy rozdział ,ponieważ weny nie mam :p
Mam nadzieję ,że się spodobał choć trochę :)
środa, 13 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ 3
Na chwilkę zamarłam.. W moich drzwiach stał nie kto inny jak Martin Garrix!
-Weronika?!- Zapytał jednocześnie zdziwiony i szczęśliwy.- Co ty tu robisz?
-Jaa...Ymm...Noo....- Nie umiałam się wypowiedzieć i stałam jak wryta.-Noo...Mieszkam.
-Nie no to zajebiście!- Powiedział z wielkim uśmiechem.- Lepszej sąsiadki nie mogę mieć.
Kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć ,więc po prostu go zaprosiłam i usiedliśmy na kanapie.
-Więc...-Zaczął.-Gdzie twoi rodzice?
-W Polsce.-Odparłam.
-Ale jak to? Masz już 18 lat? Właśnie..Ile w ogóle masz lat bo się nie pochwaliłaś-Zapytał.
-Mam 16 lat ,aleee...-Powiedziałam nieco zawstydzona.-Rocznikowo 17.
-Mhmmm...Ale jak to jest ,że mieszkasz SAMA w OBCYM KRAJU?- Zapytał raz jeszcze.
-Po prostu..-Powiedziałam.- Rodzice się zatroszczyli o moją przyszłość i mnie tu wysłali ,a ja...A ja nie protestowałam- Powiedziałam dumnie.
-Czyli wychodzi na to ,że jesteś ode mnie o 1 rok młodsza?- Zapytał zdziwiony.
-Tak. na to wychodzi.- Odparłam.
-Hmm...Myślałem ,że jesteś mniej więcej w moim wieku.- Powiedział trochę zasmucony.
-No mniej więcej jestem- Powiedziałam chcąc go pocieszyć.- Ale bardziej mniej niż więcej.
-Umiesz gotować?- Zapytał zmieniając kompletnie temat.
Ja zaśmiałam się z tej zmiany tematu.
-Haha. Tak mniej więcej- Odpowiedziałam i puściłam mu oczko.
-Ale chyba mniej niż więcej- Odparł i parsknął śmiechem zresztą ja też.
-Wiesz co..Miły to ty jesteś i to nawet BARDZO- Odpowiedziałam i walnęłam go poduszką.
-Chciałem to załatwić polubownie ,ale ty mi nie dajesz wyboru...BITWA NA PODUSZKI!
I tak rozpoczęła się bitwa na poduszki i przyjaźń. Na szczęście nie miałam nic cennego i szklanego na stoliku ,bo tak to byłaby dawno stłuczona.
-Wiesz...-Zaczął.-Jest już 21..Będę się już powoli zabierał do domu.
-Zostań. Proszę..- Powiedziałam płaczliwym głosem.
Gdy tylko podnósł się z kanapy od razu chwycilam go za nadgarstek.
-Wiesz ,że nie mogę..-Powiedział i spuścił głowę w dół.
-Mieszkasz tylko 1 dom dalej- Powiedziałam zmieszana.
-No właśnie. Niby niedaleko ,ale dla moich rodziców to jest ZA DALEKO. To znaczy mogę zostać na parę dni u kolegów,ale jak nie ma ŻADNYCH dziewczyn..-Powiedział smutny.
-A mam kolegi?- Pytając parsknęłam śmiechem.
- Taka dziewczyna się nie liczy- Uśmiechnął się.
-To ja mam pomysł..-Powiedziałam tajemniczo.
-Jaki?- Powiedział bardzo ciekawy.
Opowiedziałam mu mój plan. Bardzo mu się spodobał. Zresztą mi również.
-Do zobaczenia.- Powiedział mi i puścił oczko
-Do zobaczenia- Powiedziałam i odwzajemniłam puszczenie oczka.
Martin wyszedł ,a ja zostałam w dużym pustym domu.
Jako ,że miałam jeszcze trochę czasu to postanowiłam umyć się i przebrać w piżamę.
Gdy tylko się przebrałam to usłyszałam pukanie do drzwi i już dobrze wiedziałam kto to.
-Kto tam?- Powiedziałam by go jeszcze bardziej zdenerwować
-Otwórz te drzwi.-Powiedział zdenerwowany.-No chyba dobrze wiesz ,że to ja!
-No już, już- Powiedziałam śmiejąc się.
Otwierając zobaczyła całego zmokniętego Martina.
-Dłużej się nie dało?- Zapytał z wyrzutem.
-No przepraszam..-Powiedziałam ze spuszczoną głową.
-To co robimy?- Zapytał.
- Myślałam o jakimś dobrym filmie.A właśnie! Przypomniało mi się o kanapkach.- Powiedziałam chichocząc.
-Jakie kanapki? Jaki film?- Zapytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-No nie pamiętasz.. Jak ty byłeś tu się ze mną przywitać to miałam kanapkę w buzi. O te kanapki mi chodziło. A film.. Hmm.. Nie wzięłam ze sobą filmów..Fuck..-Powiedziałam trochę zdenerwowana. -Ale to nic.. Możemy pooglądać z mojego laptopa.
-Aaaa..Te kanapki!- Powiedział z triumfem- A co do filmu to możemy obejrzeć z laptopa.
-Okej. Ja przygotuję przekąski ,a tu wygodnie usiądź na kanapie- Powiedziałam.
-Skoro tak mówisz..-Odparł.
Ja przygotowałam przekąski i wzięłam laptopa i odpaliłam jakiś film ,który rzecz jasna Martin zaproponował. Byliśmy w połowie filmu i była to zdaje mi się ,że 23. Nagle zaczęło się uciążliwe pukanie do drzwi.
-To na pewno moi rodzice! Ukryj mnie gdzieś!- Powiedział zdenerwowany.
-Okej. Szybko na górę do sypiali. Schowaj się w szafie.-Odparłam również zdenerwowana i przestraszona całą tą sytuacją.
-Dobrze.-Odpowiedział.
Już po sekundzie go nie było. Ja w tym czasie otworzyłam (a raczej uchyliłam lekko drzwi).
-Tak?- Powiedziałam udając ,że kompletnie nie wiem o co chodzi.
-GDZIE JEST NASZ SYN?!- Krzyknęła matka Martina.
-A skąd ja mam wiedzieć?- Powiedziałam udając zirytowaną.
-No widzieliśmy ,że coś oglądasz.- Powiedział jego ojciec ,a matka przytaknęła.
-A czy oglądanie filmu jest karalne? Jeśli to są wasze zarzuty to nic tu po was.- Powiedziałam udając zdenerwowaną.
-Ale...- Kobieta już nie wiedziała co powiedzieć.
-Nie ma ,żadnego ale. proszę wyjść z mojej posesji!- Krzyknęłam.
Chyba jestem dobrą aktorką skoro poszli.
-Ej! Chodź! Poszli!- Krzyknęłam tak ,aby na górze było wszystko słychać.
-Na pewno?- Zapytał zaniepokojony
Ja poszłam do wizjera ,żeby zobaczy czy naprawdę poszli. Wiem ,że powinnam najpierw sprawdzić ,a potem krzyczeć ,ale zapomniałam sprawdzić. Okazało się ,że naprawdę poszli. Na całe szczęście.
-Tak. Naprawdę poszli. Możesz spokojnie zejść.-Powiedziałam już spokojna.
Już dalej w spokoju mogliśmy oglądać film. Ja no cóż jak to ja oczywiście usnęłam. Następnego dnia gdy się obudziłam zobaczyłam coś bardzo dla mnie dziwnego. Gdy się obudziła zobaczyłam ,że jestem przytulona i to mocno w Martina ,ale tak szczerze powiedziawszy... Nie przeszkadzało mi to w zupełności. Jakimś cudem udało mi się wyjść z jego objęć. Postanowiłam ,że zrobię nam śniadanie. Zrobiłam jajecznicę zjadłam trochę i poszłam się umyć i przebrać. Wzięłam szybki ,lecz odprężający prysznic. Siedziałam pod prysznicem ok. 25 minut i poszłam się przebrać w coś luźnego.
Włosy upięłam w luźnego koka
Jeszcze został mi makijaż. Zrobiłam go dość delikatnie.
I zeszłam na dół. Zobaczyłam tam Martina zajadającego jajecznicę.
-Dzień dobry- Rzucił z miłym uśmiechem.-Dobra jajecznica
-Dzień dobry- Powiedziałam jeszcze zaspana.- Dziękuję.
-Jak się spało?- Zapytał znów z uśmiechem
- Dziękuję, dobrze ,a tobie?- Zapytałam.
-Również.- Odparł.
Jeszcze pogadaliśmy tak 15 minut. Aż Martin oświadczył mi ,że musi się zwijać do domu. Pożegnaliśmy się i poszedł.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś wydaje mi się ,że troszkę dłuższy rozdział (przynajmniej mi się tak wydaję) Mam nadzieję ,że się podobało :)
-Weronika?!- Zapytał jednocześnie zdziwiony i szczęśliwy.- Co ty tu robisz?
-Jaa...Ymm...Noo....- Nie umiałam się wypowiedzieć i stałam jak wryta.-Noo...Mieszkam.
-Nie no to zajebiście!- Powiedział z wielkim uśmiechem.- Lepszej sąsiadki nie mogę mieć.
Kompletnie nie wiedziałam co odpowiedzieć ,więc po prostu go zaprosiłam i usiedliśmy na kanapie.
-Więc...-Zaczął.-Gdzie twoi rodzice?
-W Polsce.-Odparłam.
-Ale jak to? Masz już 18 lat? Właśnie..Ile w ogóle masz lat bo się nie pochwaliłaś-Zapytał.
-Mam 16 lat ,aleee...-Powiedziałam nieco zawstydzona.-Rocznikowo 17.
-Mhmmm...Ale jak to jest ,że mieszkasz SAMA w OBCYM KRAJU?- Zapytał raz jeszcze.
-Po prostu..-Powiedziałam.- Rodzice się zatroszczyli o moją przyszłość i mnie tu wysłali ,a ja...A ja nie protestowałam- Powiedziałam dumnie.
-Czyli wychodzi na to ,że jesteś ode mnie o 1 rok młodsza?- Zapytał zdziwiony.
-Tak. na to wychodzi.- Odparłam.
-Hmm...Myślałem ,że jesteś mniej więcej w moim wieku.- Powiedział trochę zasmucony.
-No mniej więcej jestem- Powiedziałam chcąc go pocieszyć.- Ale bardziej mniej niż więcej.
-Umiesz gotować?- Zapytał zmieniając kompletnie temat.
Ja zaśmiałam się z tej zmiany tematu.
-Haha. Tak mniej więcej- Odpowiedziałam i puściłam mu oczko.
-Ale chyba mniej niż więcej- Odparł i parsknął śmiechem zresztą ja też.
-Wiesz co..Miły to ty jesteś i to nawet BARDZO- Odpowiedziałam i walnęłam go poduszką.
-Chciałem to załatwić polubownie ,ale ty mi nie dajesz wyboru...BITWA NA PODUSZKI!
I tak rozpoczęła się bitwa na poduszki i przyjaźń. Na szczęście nie miałam nic cennego i szklanego na stoliku ,bo tak to byłaby dawno stłuczona.
-Wiesz...-Zaczął.-Jest już 21..Będę się już powoli zabierał do domu.
-Zostań. Proszę..- Powiedziałam płaczliwym głosem.
Gdy tylko podnósł się z kanapy od razu chwycilam go za nadgarstek.
-Wiesz ,że nie mogę..-Powiedział i spuścił głowę w dół.
-Mieszkasz tylko 1 dom dalej- Powiedziałam zmieszana.
-No właśnie. Niby niedaleko ,ale dla moich rodziców to jest ZA DALEKO. To znaczy mogę zostać na parę dni u kolegów,ale jak nie ma ŻADNYCH dziewczyn..-Powiedział smutny.
-A mam kolegi?- Pytając parsknęłam śmiechem.
- Taka dziewczyna się nie liczy- Uśmiechnął się.
-To ja mam pomysł..-Powiedziałam tajemniczo.
-Jaki?- Powiedział bardzo ciekawy.
Opowiedziałam mu mój plan. Bardzo mu się spodobał. Zresztą mi również.
-Do zobaczenia.- Powiedział mi i puścił oczko
-Do zobaczenia- Powiedziałam i odwzajemniłam puszczenie oczka.
Martin wyszedł ,a ja zostałam w dużym pustym domu.
Jako ,że miałam jeszcze trochę czasu to postanowiłam umyć się i przebrać w piżamę.
Gdy tylko się przebrałam to usłyszałam pukanie do drzwi i już dobrze wiedziałam kto to.
-Kto tam?- Powiedziałam by go jeszcze bardziej zdenerwować
-Otwórz te drzwi.-Powiedział zdenerwowany.-No chyba dobrze wiesz ,że to ja!
-No już, już- Powiedziałam śmiejąc się.
Otwierając zobaczyła całego zmokniętego Martina.
-Dłużej się nie dało?- Zapytał z wyrzutem.
-No przepraszam..-Powiedziałam ze spuszczoną głową.
-To co robimy?- Zapytał.
- Myślałam o jakimś dobrym filmie.A właśnie! Przypomniało mi się o kanapkach.- Powiedziałam chichocząc.
-Jakie kanapki? Jaki film?- Zapytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-No nie pamiętasz.. Jak ty byłeś tu się ze mną przywitać to miałam kanapkę w buzi. O te kanapki mi chodziło. A film.. Hmm.. Nie wzięłam ze sobą filmów..Fuck..-Powiedziałam trochę zdenerwowana. -Ale to nic.. Możemy pooglądać z mojego laptopa.
-Aaaa..Te kanapki!- Powiedział z triumfem- A co do filmu to możemy obejrzeć z laptopa.
-Okej. Ja przygotuję przekąski ,a tu wygodnie usiądź na kanapie- Powiedziałam.
-Skoro tak mówisz..-Odparł.
Ja przygotowałam przekąski i wzięłam laptopa i odpaliłam jakiś film ,który rzecz jasna Martin zaproponował. Byliśmy w połowie filmu i była to zdaje mi się ,że 23. Nagle zaczęło się uciążliwe pukanie do drzwi.
-To na pewno moi rodzice! Ukryj mnie gdzieś!- Powiedział zdenerwowany.
-Okej. Szybko na górę do sypiali. Schowaj się w szafie.-Odparłam również zdenerwowana i przestraszona całą tą sytuacją.
-Dobrze.-Odpowiedział.
Już po sekundzie go nie było. Ja w tym czasie otworzyłam (a raczej uchyliłam lekko drzwi).
-Tak?- Powiedziałam udając ,że kompletnie nie wiem o co chodzi.
-GDZIE JEST NASZ SYN?!- Krzyknęła matka Martina.
-A skąd ja mam wiedzieć?- Powiedziałam udając zirytowaną.
-No widzieliśmy ,że coś oglądasz.- Powiedział jego ojciec ,a matka przytaknęła.
-A czy oglądanie filmu jest karalne? Jeśli to są wasze zarzuty to nic tu po was.- Powiedziałam udając zdenerwowaną.
-Ale...- Kobieta już nie wiedziała co powiedzieć.
-Nie ma ,żadnego ale. proszę wyjść z mojej posesji!- Krzyknęłam.
Chyba jestem dobrą aktorką skoro poszli.
-Ej! Chodź! Poszli!- Krzyknęłam tak ,aby na górze było wszystko słychać.
-Na pewno?- Zapytał zaniepokojony
Ja poszłam do wizjera ,żeby zobaczy czy naprawdę poszli. Wiem ,że powinnam najpierw sprawdzić ,a potem krzyczeć ,ale zapomniałam sprawdzić. Okazało się ,że naprawdę poszli. Na całe szczęście.
-Tak. Naprawdę poszli. Możesz spokojnie zejść.-Powiedziałam już spokojna.
Już dalej w spokoju mogliśmy oglądać film. Ja no cóż jak to ja oczywiście usnęłam. Następnego dnia gdy się obudziłam zobaczyłam coś bardzo dla mnie dziwnego. Gdy się obudziła zobaczyłam ,że jestem przytulona i to mocno w Martina ,ale tak szczerze powiedziawszy... Nie przeszkadzało mi to w zupełności. Jakimś cudem udało mi się wyjść z jego objęć. Postanowiłam ,że zrobię nam śniadanie. Zrobiłam jajecznicę zjadłam trochę i poszłam się umyć i przebrać. Wzięłam szybki ,lecz odprężający prysznic. Siedziałam pod prysznicem ok. 25 minut i poszłam się przebrać w coś luźnego.
Włosy upięłam w luźnego koka
Jeszcze został mi makijaż. Zrobiłam go dość delikatnie.
I zeszłam na dół. Zobaczyłam tam Martina zajadającego jajecznicę.
-Dzień dobry- Rzucił z miłym uśmiechem.-Dobra jajecznica
-Dzień dobry- Powiedziałam jeszcze zaspana.- Dziękuję.
-Jak się spało?- Zapytał znów z uśmiechem
- Dziękuję, dobrze ,a tobie?- Zapytałam.
-Również.- Odparł.
Jeszcze pogadaliśmy tak 15 minut. Aż Martin oświadczył mi ,że musi się zwijać do domu. Pożegnaliśmy się i poszedł.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś wydaje mi się ,że troszkę dłuższy rozdział (przynajmniej mi się tak wydaję) Mam nadzieję ,że się podobało :)
wtorek, 12 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ 2
-Mogę?- Zapytał z miłym ,lecz bezradnym uśmiechem.
-Jasne!- Powiedziałam od razu zabierając swoje rzeczy z drugiego miejsca.
-Dzięki..-Odparł.
- Nie ma sprawy ,ale...- Odpowiadając lekko wahając się.
- Ale..?- Próbował ciągnąć.
Dałam znak palcem tak jakbym chciała powiedzieć 'Weź się pochyl to Ci powiem ,ale na ucho'
-Czy to naprawdę ty?- zapytałam cicho ,ale tak by usłyszał z niedowierzaniem.
-Tak.- Odpowiedział równie cicho jak ja.
Miałam właśnie w tym momencie zacząć piszczeć na cały samolot ,lecz w porę się skapnęłam ,że tak nie wolno. Co prawda nie odzywałam się przez jakieś 5 minut ,więc Martin jakoś musiał zareagować.
-Żyjesz?- Zapytał z troską w głosie.- Halo..
-Tak, tak.- Powiedziałam zawstydzona.- Tak tylko wciąż nie mogę w to uwierzyć..
-W co?- Zapytał kompletnie nie wiedząc o co mi chodzi.
-W to ,że właśnie rozmawiam z moim największym idolem.- Odparłam o mało co nie roniąc łez.
-Oj weź tak nie gadaj ,bo się zarumienię- Odpowiedział z uśmiechem.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Podróż się skończyła, my się wymieniliśmy numerami telefony, facebook'ami, instagramami i twitter'ami ,i każde z nas poszło w swoją stronę. On- do samochodu ja- do komunikacji miejskiej. Kompletnie nie orientowałam się w tym kraju. Młodzież ustępowała starszym osobą i w ogóle wszyscy byli dla siebie mili. Dojechałam na miejsce ,czyli na ulicę gdzie znajdował się mój nowy dom. Mama z tatą już dawno go dla mnie kupili. Kochani rodzice. Gdyby nie oni z pewnością musiałabym wynajmować za kosmiczne pieniądze jakiś dom. Szukałam dość długo domu 'B 459' Musiałam obejść całe osiedle 'A' co było dość trudne. Domów na osiedlu 'A' było ok. 500 ,a ja miałam dom na osiedlu 'B'. Rodzice zrobili mi chyba wyzwanie 'Znajdź swój dom!' Ja podjęłam to wyzwanie i je pokonałam. Oczywiście zajęło mi to przynajmniej z 30 min. ,ale co tam. Gdy już wreszcie znalazłam dom to włożyłam kluczyk do zamka i weszłam. Walizkę postawiłam w salonie ,bo przecież to nadal byłam ja tylko w nowym kraju! Zwiedziłam cały dom tak ,by przynajmniej mniej więcej orientować się gdzie co jest.
Dom z zewnątrz wyglądał mniej więcej tak:
-Cholerka! Już kogoś tu niesie..- Powiedziałam nieco poddenerwowana
Poszłam do drzwi i je uchyliłam.
-PALI SIĘ CZY CO?!- Krzyknęłam
W drzwiach zobaczyłam bruneta z pięknymi niebieskimi oczami i wielkim uśmiechem na twarzy. Stała tam również kobieta- blondynka. Miała również duże niebieskie oczy i miły wyraz twarzy. Oboje mieli tak na oko po 40-stce ,więc wywnioskowałam ,że to małżeństwo. Stała tam również dziewczyna z mocno czarnymi włosami. Duże niebieskie oczy. Miała tak z 7-8 lat.
- Dzień dobry!- Powiedziała kobieta z nadal wielkim uśmiechem.- My jesteśmy z sąsiedztwa. Ja jestem Lisa ,a to mój mąż Sem.
Jak myślałam tak się stało. Byli małżeństwem.
-Dzień dobry...- Powiedziałam nieco zawstydzona i zakłopotana moim wcześniejszym zachowaniem.- Jak jestem Weronika i bardzo przepraszam za moje 'powitanie' ,ale spałam ,ponieważ właśnie przyleciałam.
-Nic się nie stało...-Powiedziała z uśmiechem- Mamy jeszcze syna ,ale on śpi i postanowiliśmy go nie budzić.
-Dobrze.-Odparłam z miłym uśmiechem
-To my już pójdziemy- Powiedzieli zgodnie
-Dobrze. Do widzenia- Powiedziałam
-Do widzenia.- Odparli
-A może jest ładny ten syn. Może w moim wieku... Nie wiem,- Pomyślałam
Poczułam jak burczy mi w brzuchu ,więc postanowiłam ,że zrobię sobie zwykłą kanapkę z masłem.
Na szczęście byli tu niedawno rodzice ,więc zaopatrzyli mnie w jakieś jedzenie.
Następnie spędziłam parę godzin oglądając telewizję i w między czasie przeglądałam instagrama. Jak zorientowałam się ,że jest 19 to pomyślałam ,że może dobrym pomysłem było by wyjść na taras i tam zjeść (bo mój brzuch dawał się we znaki o sobie) Zrobiłam sobie kanapki już nawet szłam z nimi na taras ,gdy znów usłyszałam znajomy mi dźwięk- Pukanie do drzwi.
-Kogo znów tu niesie?- Zapytałam troszkę zirytowana.
Podeszłam do drzwi i bez patrzenia w wizjer otworzyłam
-Tak?- Zapytałam z jedną z kanapek w ustach
-Mama z tatą kazali mi przywitać się z nową sąsiadką..-Powiedziała osoba ,której głos już dobrze znałam...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję ,że 2-gi rozdział wam się choć troszkę spodobał ;) Nie wiem jak wy ,ale zawsze jak czytam bądź pisze takie opowiadania bierze mnie śmiech ,ponieważ wiem ,że i tak to się nie stanie i nie mogę dalej pisać czy tam czytać. Więc wiele razy miałam coś takiego 'PIERDOLĘ TO! Nie piszę .-.' Albo w niektórych miejscach chciałabym dać jakąś emotikonke typu '-.-' '.-.' ':)' itd. ,ale i tak wiem ,że nie mogę dać. Muszę się powstrzymywać ;)
A teraz co.. Zapraszam do komentowania ;)
-Jasne!- Powiedziałam od razu zabierając swoje rzeczy z drugiego miejsca.
-Dzięki..-Odparł.
- Nie ma sprawy ,ale...- Odpowiadając lekko wahając się.
- Ale..?- Próbował ciągnąć.
Dałam znak palcem tak jakbym chciała powiedzieć 'Weź się pochyl to Ci powiem ,ale na ucho'
-Czy to naprawdę ty?- zapytałam cicho ,ale tak by usłyszał z niedowierzaniem.
-Tak.- Odpowiedział równie cicho jak ja.
Miałam właśnie w tym momencie zacząć piszczeć na cały samolot ,lecz w porę się skapnęłam ,że tak nie wolno. Co prawda nie odzywałam się przez jakieś 5 minut ,więc Martin jakoś musiał zareagować.
-Żyjesz?- Zapytał z troską w głosie.- Halo..
-Tak, tak.- Powiedziałam zawstydzona.- Tak tylko wciąż nie mogę w to uwierzyć..
-W co?- Zapytał kompletnie nie wiedząc o co mi chodzi.
-W to ,że właśnie rozmawiam z moim największym idolem.- Odparłam o mało co nie roniąc łez.
-Oj weź tak nie gadaj ,bo się zarumienię- Odpowiedział z uśmiechem.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Podróż się skończyła, my się wymieniliśmy numerami telefony, facebook'ami, instagramami i twitter'ami ,i każde z nas poszło w swoją stronę. On- do samochodu ja- do komunikacji miejskiej. Kompletnie nie orientowałam się w tym kraju. Młodzież ustępowała starszym osobą i w ogóle wszyscy byli dla siebie mili. Dojechałam na miejsce ,czyli na ulicę gdzie znajdował się mój nowy dom. Mama z tatą już dawno go dla mnie kupili. Kochani rodzice. Gdyby nie oni z pewnością musiałabym wynajmować za kosmiczne pieniądze jakiś dom. Szukałam dość długo domu 'B 459' Musiałam obejść całe osiedle 'A' co było dość trudne. Domów na osiedlu 'A' było ok. 500 ,a ja miałam dom na osiedlu 'B'. Rodzice zrobili mi chyba wyzwanie 'Znajdź swój dom!' Ja podjęłam to wyzwanie i je pokonałam. Oczywiście zajęło mi to przynajmniej z 30 min. ,ale co tam. Gdy już wreszcie znalazłam dom to włożyłam kluczyk do zamka i weszłam. Walizkę postawiłam w salonie ,bo przecież to nadal byłam ja tylko w nowym kraju! Zwiedziłam cały dom tak ,by przynajmniej mniej więcej orientować się gdzie co jest.
Dom z zewnątrz wyglądał mniej więcej tak:
A w środku tak
Od razu ,gdy tylko skończyłam oglądać położyłam się na kanapie. Byłam na tyle zmęczona ,że zasnęłam. Ale czemu tu się dziwić? Była piąta nad ranem. Gdy się obudziłam to zegar wybijał 12:46. Pewnie nadal bym spała gdyby nie pukanie do drzwi. I gdyby to było delikatne pukanie ,ale nie.. To było pukanie jakby ktoś chciał mi drzwi (za przeproszeniem) rozpierdolić. No coś w stylu ' POLICJA! OTWIERAĆ! JEST PANI ZATRZYMANA ZA MORDERSTWO!'.-Cholerka! Już kogoś tu niesie..- Powiedziałam nieco poddenerwowana
Poszłam do drzwi i je uchyliłam.
-PALI SIĘ CZY CO?!- Krzyknęłam
W drzwiach zobaczyłam bruneta z pięknymi niebieskimi oczami i wielkim uśmiechem na twarzy. Stała tam również kobieta- blondynka. Miała również duże niebieskie oczy i miły wyraz twarzy. Oboje mieli tak na oko po 40-stce ,więc wywnioskowałam ,że to małżeństwo. Stała tam również dziewczyna z mocno czarnymi włosami. Duże niebieskie oczy. Miała tak z 7-8 lat.
- Dzień dobry!- Powiedziała kobieta z nadal wielkim uśmiechem.- My jesteśmy z sąsiedztwa. Ja jestem Lisa ,a to mój mąż Sem.
Jak myślałam tak się stało. Byli małżeństwem.
-Dzień dobry...- Powiedziałam nieco zawstydzona i zakłopotana moim wcześniejszym zachowaniem.- Jak jestem Weronika i bardzo przepraszam za moje 'powitanie' ,ale spałam ,ponieważ właśnie przyleciałam.
-Nic się nie stało...-Powiedziała z uśmiechem- Mamy jeszcze syna ,ale on śpi i postanowiliśmy go nie budzić.
-Dobrze.-Odparłam z miłym uśmiechem
-To my już pójdziemy- Powiedzieli zgodnie
-Dobrze. Do widzenia- Powiedziałam
-Do widzenia.- Odparli
-A może jest ładny ten syn. Może w moim wieku... Nie wiem,- Pomyślałam
Poczułam jak burczy mi w brzuchu ,więc postanowiłam ,że zrobię sobie zwykłą kanapkę z masłem.
Na szczęście byli tu niedawno rodzice ,więc zaopatrzyli mnie w jakieś jedzenie.
Następnie spędziłam parę godzin oglądając telewizję i w między czasie przeglądałam instagrama. Jak zorientowałam się ,że jest 19 to pomyślałam ,że może dobrym pomysłem było by wyjść na taras i tam zjeść (bo mój brzuch dawał się we znaki o sobie) Zrobiłam sobie kanapki już nawet szłam z nimi na taras ,gdy znów usłyszałam znajomy mi dźwięk- Pukanie do drzwi.
-Kogo znów tu niesie?- Zapytałam troszkę zirytowana.
Podeszłam do drzwi i bez patrzenia w wizjer otworzyłam
-Tak?- Zapytałam z jedną z kanapek w ustach
-Mama z tatą kazali mi przywitać się z nową sąsiadką..-Powiedziała osoba ,której głos już dobrze znałam...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję ,że 2-gi rozdział wam się choć troszkę spodobał ;) Nie wiem jak wy ,ale zawsze jak czytam bądź pisze takie opowiadania bierze mnie śmiech ,ponieważ wiem ,że i tak to się nie stanie i nie mogę dalej pisać czy tam czytać. Więc wiele razy miałam coś takiego 'PIERDOLĘ TO! Nie piszę .-.' Albo w niektórych miejscach chciałabym dać jakąś emotikonke typu '-.-' '.-.' ':)' itd. ,ale i tak wiem ,że nie mogę dać. Muszę się powstrzymywać ;)
A teraz co.. Zapraszam do komentowania ;)
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
ROZDZIAŁ 1
Był 18 sierpień. Czekałam na mojego brata z zapakowanymi po uszy walizkami ,ponieważ był to dzień mojego wylotu z Polski. Byłam bardzo zniecierpliwiona bo czekałam już dłuższą chwilę na Adama ,czyli mojego brata. Wreszcie jaśnie pan się zjawił.
-Gotowa?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Tak. Od 30 minut tu na ciebie czekam!- powiedziałam prawie krzycząc ze złości.
-To chodź.- Powiedział jak zawsze uśmiechnięty
Był na tyle miły ,że nawet wziął moją walizkę.
-Co ty tam spakowałaś?! Cegły czy co? W Bob'a budowniczego nagle Ci się zachciało bawić?- Powiedział szarpiąc się z moją walizką.
Ja nic nie odpowiedziałam. Nie czułam takiej potrzeby.
Ustałam w progu drzwi i wzięłam głęboki oddech ,i poszłam przed siebie.
Pogoda mnie nie zachwyciła. Od 2 lat planowałam ten wyjazd. W moich marzeniach był księżyc i było mnóstwo gwiazd ,a tu proszę. Niebo całe zachmurzone i do tego pada deszcz. Ach ta nasza Polska pogoda...
Przed naszym odjazdem naturalnie pożegnałam się z rodzicami. Ale i tu nie poszło jak w planach.
Rodzice mieli płakać ze szczęścia i ze mną na lotnisko pojechać ,a oni zostali w domu. Pożegnanie brzmiało tak:
-'Uważaj tam na siebie córciu. Masz tu 1000 złotych wymień je w kantorze i jeszcze raz mówię- uważaj na siebie.'
A nie pojechali ,ponieważ byli zmęczeni.. Czemu tu się dziwić? Była 1:30 ja na 3 miałam samolot.
Włączyłam moją ulubioną muzykę ,czyli 'Dimitri Vegas & like mike- Project t (Martin Garrix edit)'. Wiedziałam ,że mój kochany braciszek będzie miał opory ,dlatego tydzień wcześniej zgrałam MOJĄ ulubioną muzykę i wczoraj ją już włożyłam tak by nikt się nie zorientował.
-WYŁĄCZ TO!- powiedział lekko zdenerwowany...
-Dobra, dobra już się tak nie gorączkuj...-Powiedziałam próbując ukryć mój chytry uśmieszek.
Właśnie poleciały pierwsze nuty 'Wizard'..
-Ohh.. Czy już nic lepszego nie na tej płycie?- Zapytał widocznie zirytowany...
-No dobra przełączę...-Powiedziałam ze smutkiem w oczach.
Zastanawiałam się czy długo jeszcze mam z tym tępakiem jechać. Oczywiście nie zapytałam się- Mógłby się jeszcze na mnie obrazić. A znając mojego braciszka to byłoby to bardzo prawdopodobne. A ja nie chciałam się kłócić na parę minut przed moim odlotem.
Już rozpoznałam co leci. To było' Dimitri Vega. Martin Garrix, Like Mike- Tremor' Czyli jeden z moich ulubionych utworów.
-Czy mam przełączyć bo jaśnie panu nie odpowiada?-Zapytałam lekko zdenerwowana.
Już nawet sięgałam by przełączyć ,gdy Adaś powiedział :
-Zostaw.
To nie ukrywam ,ale mnie zdziwiło. Mój brat nigdy nie przepadał za tego typu muzyką ,a już szczególnie za Martinem Garrix;em ,ponieważ (jak to mój braciszek miał w swoim zwyczaju) mówił ,że jego muzyka jest (lekko mówiąc) do niczego i żeby się nie zabierał za coś czego robić nie potrafi. I ,że wyglądam jak pedał. Ja się z tym nigdy nie zgadzałam i uważałam ,że Martin jest mega przystojny i ,że nie ma prawa oceniać ludzi TYLKO po samym wyglądzie. Poza tym miałam zawsze pełno jego zdjęć w moim pokoju.
-Już powoli dojeżdżamy.- Powiedział mój brat ocierając sobie łzę z oka.
-Ryczysz?- Zapytałam parskając śmiechem.
-Niee..Tylko...Do oka mi coś wpadło.- Powiedział już wyraźnie smutnym głosem..
-Ej! Adaś nie płacz i nie smuć się. Przecież będę was odwiedzać.- Odparłam i puściłam mu oczko,
-Ale wiesz.. To nie to samo. Przyjedziesz raz na rok ,a z kim ja będę się w tym czasie kłócić?- Odpowiedział i znów łza spłynęła mu po policzku.
-Adaś..Proszę nie rozklejaj się. Masz jeszcze Aśkę!- Powiedziałam i poklepałam go po plecach.
-Ech..- Odpowiedział.- Już jesteśmy na lotnisku.Wysiadasz?
-Tak ,ale.. Mam do Ciebie prośbę..-Odparłam nieśmiało.
-Tak?- Powiedział zaciekawiony.
-Mógłbyś zostać ze mną do czasu odlotu?- Zapytałam nieśmiało.
-Jasne! Samej bym Cię nie zostawił... Wiesz o tym bardzo dobrze.- Odpowiedział.
-Dzięki.- Powiedziałam z lekkim przebłyskiem uśmiechu.
Wysiedliśmy i załatwiłam wszystko co miałam załatwić na lotnisku (Odprawa itd.)
Nadeszła wreszcie godzina 3-cia w nocy. Czyli godzina jednocześnie wielkiej radości i smutku.
Adaś przytulił mnie bardzo mocno i dał mi wielkiego całusa w policzek. Ja szybko pobiegłam do samolotu i zajęłam miejsce. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądam twitter'a, instagrama i tradycyjnie fb. Był mały przystanek w Niemczech. Ja specjalnie nie zwracałam na to uwagi. Byłam smutna ,że akurat w Niemczech ,gdyż tego roku właśnie tam odbywał się festiwal 'ULTRA' na ,który tak bardzo chciałam pojechać...Samolot nadal stał. Pomyślałam 'Kurczę! Awaria? Naprawdę? Akurat dziś? JA TO MAM PECHA!' I puściłam troszkę głośniej muzykę w moich słuchawkach. Nagle poczułam lekkie klepanie po ramieniu ,więc się odwróciłam. Zobaczyłam tam Bruneta z szarymi oczami i pięknym uśmiechem na twarzy. Od razy rozpoznałam ,że to właśnie on- Martin Garrix.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję ,że się spodobało :) Jest to moje pierwsze opowiadanie jak k\KIEDYKOLWIEK zrobiłam ,a sama jestem z niego dość zadowolona ;)
Piszcie co myślicie. Przyjmę krytykę :3
-Gotowa?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Tak. Od 30 minut tu na ciebie czekam!- powiedziałam prawie krzycząc ze złości.
-To chodź.- Powiedział jak zawsze uśmiechnięty
Był na tyle miły ,że nawet wziął moją walizkę.
-Co ty tam spakowałaś?! Cegły czy co? W Bob'a budowniczego nagle Ci się zachciało bawić?- Powiedział szarpiąc się z moją walizką.
Ja nic nie odpowiedziałam. Nie czułam takiej potrzeby.
Ustałam w progu drzwi i wzięłam głęboki oddech ,i poszłam przed siebie.
Pogoda mnie nie zachwyciła. Od 2 lat planowałam ten wyjazd. W moich marzeniach był księżyc i było mnóstwo gwiazd ,a tu proszę. Niebo całe zachmurzone i do tego pada deszcz. Ach ta nasza Polska pogoda...
Przed naszym odjazdem naturalnie pożegnałam się z rodzicami. Ale i tu nie poszło jak w planach.
Rodzice mieli płakać ze szczęścia i ze mną na lotnisko pojechać ,a oni zostali w domu. Pożegnanie brzmiało tak:
-'Uważaj tam na siebie córciu. Masz tu 1000 złotych wymień je w kantorze i jeszcze raz mówię- uważaj na siebie.'
A nie pojechali ,ponieważ byli zmęczeni.. Czemu tu się dziwić? Była 1:30 ja na 3 miałam samolot.
Włączyłam moją ulubioną muzykę ,czyli 'Dimitri Vegas & like mike- Project t (Martin Garrix edit)'. Wiedziałam ,że mój kochany braciszek będzie miał opory ,dlatego tydzień wcześniej zgrałam MOJĄ ulubioną muzykę i wczoraj ją już włożyłam tak by nikt się nie zorientował.
-WYŁĄCZ TO!- powiedział lekko zdenerwowany...
-Dobra, dobra już się tak nie gorączkuj...-Powiedziałam próbując ukryć mój chytry uśmieszek.
Właśnie poleciały pierwsze nuty 'Wizard'..
-Ohh.. Czy już nic lepszego nie na tej płycie?- Zapytał widocznie zirytowany...
-No dobra przełączę...-Powiedziałam ze smutkiem w oczach.
Zastanawiałam się czy długo jeszcze mam z tym tępakiem jechać. Oczywiście nie zapytałam się- Mógłby się jeszcze na mnie obrazić. A znając mojego braciszka to byłoby to bardzo prawdopodobne. A ja nie chciałam się kłócić na parę minut przed moim odlotem.
Już rozpoznałam co leci. To było' Dimitri Vega. Martin Garrix, Like Mike- Tremor' Czyli jeden z moich ulubionych utworów.
-Czy mam przełączyć bo jaśnie panu nie odpowiada?-Zapytałam lekko zdenerwowana.
Już nawet sięgałam by przełączyć ,gdy Adaś powiedział :
-Zostaw.
To nie ukrywam ,ale mnie zdziwiło. Mój brat nigdy nie przepadał za tego typu muzyką ,a już szczególnie za Martinem Garrix;em ,ponieważ (jak to mój braciszek miał w swoim zwyczaju) mówił ,że jego muzyka jest (lekko mówiąc) do niczego i żeby się nie zabierał za coś czego robić nie potrafi. I ,że wyglądam jak pedał. Ja się z tym nigdy nie zgadzałam i uważałam ,że Martin jest mega przystojny i ,że nie ma prawa oceniać ludzi TYLKO po samym wyglądzie. Poza tym miałam zawsze pełno jego zdjęć w moim pokoju.
-Już powoli dojeżdżamy.- Powiedział mój brat ocierając sobie łzę z oka.
-Ryczysz?- Zapytałam parskając śmiechem.
-Niee..Tylko...Do oka mi coś wpadło.- Powiedział już wyraźnie smutnym głosem..
-Ej! Adaś nie płacz i nie smuć się. Przecież będę was odwiedzać.- Odparłam i puściłam mu oczko,
-Ale wiesz.. To nie to samo. Przyjedziesz raz na rok ,a z kim ja będę się w tym czasie kłócić?- Odpowiedział i znów łza spłynęła mu po policzku.
-Adaś..Proszę nie rozklejaj się. Masz jeszcze Aśkę!- Powiedziałam i poklepałam go po plecach.
-Ech..- Odpowiedział.- Już jesteśmy na lotnisku.Wysiadasz?
-Tak ,ale.. Mam do Ciebie prośbę..-Odparłam nieśmiało.
-Tak?- Powiedział zaciekawiony.
-Mógłbyś zostać ze mną do czasu odlotu?- Zapytałam nieśmiało.
-Jasne! Samej bym Cię nie zostawił... Wiesz o tym bardzo dobrze.- Odpowiedział.
-Dzięki.- Powiedziałam z lekkim przebłyskiem uśmiechu.
Wysiedliśmy i załatwiłam wszystko co miałam załatwić na lotnisku (Odprawa itd.)
Nadeszła wreszcie godzina 3-cia w nocy. Czyli godzina jednocześnie wielkiej radości i smutku.
Adaś przytulił mnie bardzo mocno i dał mi wielkiego całusa w policzek. Ja szybko pobiegłam do samolotu i zajęłam miejsce. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądam twitter'a, instagrama i tradycyjnie fb. Był mały przystanek w Niemczech. Ja specjalnie nie zwracałam na to uwagi. Byłam smutna ,że akurat w Niemczech ,gdyż tego roku właśnie tam odbywał się festiwal 'ULTRA' na ,który tak bardzo chciałam pojechać...Samolot nadal stał. Pomyślałam 'Kurczę! Awaria? Naprawdę? Akurat dziś? JA TO MAM PECHA!' I puściłam troszkę głośniej muzykę w moich słuchawkach. Nagle poczułam lekkie klepanie po ramieniu ,więc się odwróciłam. Zobaczyłam tam Bruneta z szarymi oczami i pięknym uśmiechem na twarzy. Od razy rozpoznałam ,że to właśnie on- Martin Garrix.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję ,że się spodobało :) Jest to moje pierwsze opowiadanie jak k\KIEDYKOLWIEK zrobiłam ,a sama jestem z niego dość zadowolona ;)
Piszcie co myślicie. Przyjmę krytykę :3
Subskrybuj:
Posty (Atom)