POD ROZDZIAŁEM WAŻNA NOTATKA!!!!
Życzę miłego czytania ;*
Wtem niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Martin wstał z kanapy i podszedł do drzwi. Spojrzał w wizjer. Był zdenerwowany i kazał mi iść na górę schować się w szafie. Grzecznie go posłuchałam. A może raczej podsłuchałam? Dokładnie. Nie mogłam się powstrzymać ,a poza tym i tak było wszystko na górze słychać.
-Martin!- Usłyszałam szczęśliwy głos jakiejś dziewczyny.
-Cześć.- Powiedział speszony chłopak.
-Nie zaprosisz mnie do środka?- Zapytała dziewczyna.
-Bo widzisz..Mam gościa..-Powiedział zakłopotany.
-Było mówić od razu. Przyjdę za jakiś czas.- Powiedziała wciąż wesoła dziewczyna.
Skądś znałam ten głos. Ale skąd?
-Pa Lynn..- Powiedział brunet.
Już wszystko było jasne. To była Lynn ,czyli jego (jak on by to powiedział) NIE-dziewczyna ,ale ja tam swoje wiem.
Potem przyszedł do mnie na górę ,żeby powiedzieć ,że droga wolna. Spędziliśmy razem cudowny dzień! Poszliśmy do Lunaparku i tam było fantastycznie! Tyle kolejek, karuzel i przede wszystkim.. SŁODYCZY! Mmm.. Jeszcze wspominam ten smak babeczek, lizaków, pączków i cukierków. Wieczorem odprowadził mnie do domu.
-Słuchaj..Muszę Ci coś powiedzieć..- Powiedział nieśmiało.
-Słucham.- Powiedziałam cała rozpromieniona.
-Ja jutro wyjeżdżam..Na rok.- Powiedział patrząc mi w oczy.
W jednej chwili mój uśmiech zgasł. Poczułam smutek i załamanie. Nic nie odpowiedziałam tylko po moim policzku spłynęłam jedna łza.
-Ej no..Nie płacz..To tylko rok.- Powiedział próbując się uśmiechnąć ,ale nie wyszło mu to.
Tyko się do niego mocno przytuliłam i poczułam jego łzy na mojej szyi.
Ucałowałam jego policzek i poszłam (raczej pobiegłam) do domu. Nie zdejmując butów pobiegłam na kanapę płacząc do poduszki. Możecie zapytać: czemu? Bo jak na razie był moim jedynym przyjacielem w tym kraju. Jeszcze przez jakiś tydzień tak płakałam i płakałam ,i płakałam...
Po tym feralnym dla mnie tygodniu zebrałam się w pionu i postanowiłam wreszcie zadzwonić (na skype'ie) do rodziny i naturalnie do Kamila.
******** ROK PÓŹNIEJ ********
Byłam już po 2-giej zmianie w pracy. Tak dobrze przeczytaliście- w pracy. Przez ten rok dużo się u mnie zmieniło. Kamil mi wybaczył ,że mu nie powiedziałam o przeprowadzce do Holandii ,ale wciąż jesteśmy razem, byłam zatrudniana już pięć razy: jako kelnerka, jako kucharka, jako kucharka w szkolnej stołówce i jako ogrodniczka. Teraz pracuję jako fotograf. Oczywiście ,że chodzę do szkoły. Nauka jest bardzo ważna. Poszłam do technikum na kierunek fotografia. Jutro jest NAJLEPSZY dzień w moim życiu ,bo..Kamil do mnie przyjeżdża! Ale jak na razie muszę dokończyć parcę nad kalendarzem..Eh.. Co prawda bardzo lubię fotografię ,ale obrabiania zdjęć już tak niekoniecznie.. Pracuję nad obróbką jednego zdjęcia po ok. 1,5 - 2 h. ,więc możecie zauważyć ,że przychodzi mi to z trudem. Była 1:49. Ja zasnęłam z laptopem na kolanach. Obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Ja wcale nie śpię mamo!- Krzyknęłam myśląc ,że ktoś (a konkretnie mama) budzi mnie przez lekkie szturchanie. Oczywiście to była tylko moja bujna wyobraźnia mnie zmyliła z tym szturchaniem.
Rozejrzałam się wokoło mnie ,ale nikogo nie zobaczyłam. W tym momencie usłyszałam ,że ktoś puka.
-Lepszej godziny na odwiedziny nie było?- Powiedziałam pod nosem.
Otworzyłam drzwi i kogo w nich zobaczyłam? JEGO.
-Cześć.- Zaczął nieśmiało.
-Witaj.. Co Cię do mnie sprowadza?- Powiedziałam.
-Właśnie przyjechałem. Tęskniłaś?- Zapytał ze słodziutkim uśmiechem
W tej sekundzie właśnie uświadomiłam sobie ,że to był TEN DZIEŃ. Czyli po prostu dzień przyjazdu Martina z trasy po klubach do Holandii.
-Bardzo. Szkoda ,że tak rzadko mi na facebook'u i na sms'y odpisywałeś- Powiedziałam i założyłam ręce na piersi.
-Przepraszam.. Nie było tak dużo czasu..- Powiedział i spuścił głowę w dół
-Dobra, dobra..-Uśmiechnęłam się do chłopaka.- Wchodź.
Ja usiadłam na kanapie ,a Martin dorwał się do mojego laptopa.
-Ładne zdjęcia. Sama robiłaś?- Zapytał.
-Tak. Pracuję jako fotograf. Teraz muszę zrobić ten kalendarz..To znaczy obrobić zdjęcia ,a oni się już wszystkim zajmą.
-Mhmm..Masz talent do zdjęć.- Powiedział.
-Dzięki.. Jak byłam młodsza mój tata mnie uczył. Od dziecka chciałam być fotografką. Ale bardziej taką..hmm..Gwiazdorską? A nie..Robić kalendarze z widokami..- Powiedziałam niezadowolona.
-Czekaj.. Przecież w studiu od którego wynajmujemy fotografa na sesje szukają pracownika. To jest szansa na spełnienie TWOICH marzeń!- Powiedział bardzo ucieszony.
-Dawaj mi numer!- Krzyknęłam pełna entuzjazmu.
Chłopak dał mi numer ,a ja zadzwoniłam. Po trzydziestu minutach rozmowy dostałam pracę. Byłam tak bardzo szczęśliwa.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- Krzyknęłam i mocno przytuliłam chłopaka.
-Nie ma za co.- Powiedział i odwzajemnił mój uścisk.- A teraz idź spać. Jest 2 w nocy!
-Dobrze, dobrze.- Powiedziałam i znów się go posłuchałam.
Obudziłam się o 12:30 i przypomniałam sobie ,że Kamil przyjeżdża o 13. Poszłam biegiem do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ułożyłam 'jakoś' te włosy i umalowałam się. Oczywiście zapomniałam ,że jestem w piżamie ,więc wzięłam przygotowane już wczoraj ubranka ,czyli :
Potem szybko pobiegłam do samochodu (tak zdałam na prawo jazdy) i pojechałam na lotnisko. Tam zobaczyłam czekającego na mnie Kamila. Od razu do niego pobiegłam i się mocno przytuliłam.
- Tak bardzo tęskniłam ,wiesz?- zapytałam chłopaka ze łzami w oczach.
Objął moją twarz, wytarł z niej łzy i pocałował mnie.
- Nie płacz.- Powiedział i uśmiechnął się najpiękniej jak tylko potrafił.
Pojechaliśmy do domu. Podróż zajęłam nam z 1,5 h. Te korki w Amsterdamie..Gdy byliśmy już w domu okazało się ,że Martina już nie ma. Może to i lepiej? Przez 2 następne godziny rozmawialiśmy (chociaż nie było go u mnie od 1 miesiąca to tych tematów się nazbierało). Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Ola Boga! Ktoś od tak długiego czasu użył dzwonka! Bo z reguły każdy puka bo poco zadzwonić? Otworzyłam drzwi. W progu zobaczyłam Martina. Naturalnie zaprosiłam go do środka ,ale.. No właśnie. Ale. Ale Kamilowi się to niezbyt podobało ,więc zaczął z nim dyskusję rzecz jasna po angielsku.
-Ej! Czy to nie ten.. ekhem.. Czy to nie ten chłopak ,który Cię zranił?- Spytał się mnie Kamil jeszcze po polsku
-Tak...- Powiedziałam niepewnie..
-TY GNOJU!- Krzykną Kamil już po angielsku rzucając się z pięściami na Martina.
-Ale o co chodzi? Bo jeszcze nie wiem.- Zapytał przestraszony i spanikowany Martin.
- Jak to o co?! JAK TO O CO?!- Zapytał wściekły Kamil.- O TO ,ŻE JESTEŚ DEBILEM!
- Chyba ty..- Powiedział obojętnie Martin
I tak kłócili się 30 minut. Ja już miałam dość ich kłótni ,więc krzyknęłam:
-STOP! Chcecie się pokłócić zapraszam na ulicę! Ja już nie mam ani siły ,ani ochoty wysłuchiwać waszych kłótni!
-Przepraszam..- Powiedział Kamil i spuścił głowę w dół ,by następnie podać rękę Martinowi.
Pogodzili się. I chwała im za to! Mnie już głowa zaczęłam boleć. W tym momencie Martin powiedział ,że musi iść do domu ,a Kamil postanowił odwiedzić Krzyśka- kolegę z jego klasy ,który przyjechał tu na wakacje. Zostałam sama. SAMA. Nikogo nie było. Postanowiłam się przespać ,ponieważ jak już wcześniej mówiłam głowa zaczęłam mnie niemiłosiernie boleć. Gdy się obudziłam zegar wybijał 16:30. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Tak.. Znów pukanie.. Otworzyłam ,a w drzwiach stał nie kto inny jak Martin. Dopiero teraz zauważył przed moim domem samochód.
-To twój?- Odwrócił się i pokazał palcem na samochód.- Masz prawko?
-Tak mój. I tak mam.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale ty nie masz.. O Boże!- Przyłożył rękę do czoła- Zapomniałem o twoich urodzinach!
-Oj tam.. Nic specjalnego się nie stało.- Powiedziałam i puściłam mu oczko.
-Ale to NAJWAŻNIEJSZE urodziny! Bo przecież 18..- Powiedział smutny.
-Nic się nie stało.. Były tylko miesiąc temu.
-Wszystkiego najlepszego!- Powiedział z uśmiechem.- A jak spędziłaś ten wyjątkowy dzień?
-Wszystko Ci opowiem ,ale najpierw właź.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się ,a potem pociągnęłam chłopaka za nadgarstek i siłą wciągnęłam do domu.
-Więc..- Powiedział.
-Nic specjalnego..- Powiedziałam wchodząc do kuchni.- Poszłam do pracy, tam złożyli mi życzenia i dali mi ten oto kubek- Podniosłam do góry kubek w którym znajdowała się kawa którą przed sekundą wsypałam.
- W PRACY?- Zapytał i wytrzeszczył oczy.
-No.. Tak. A co myślałeś? Na dyskotece w klubie gogo?- Zapytałam ironicznie.- Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zarabiam parunastu milionów rocznie.
- Racja..- Przyznał mi rację.- Ale nie wyszłaś z koleżankami na miasto?
-Coś ty! Wiesz ile my mamy pracy?- Zapytałam.
-Zgaduję ,że dużo ,prawda?- Zapytał z uśmiechem.
- I to jak..Niby zwykły kalendarz nie?- Zaczęłam wymachiwać jedną ręką bo druga była zajęta trzymaniem czajnika nad wodą (do kawy).- Ale ile trzeba czasu na to poświęcić..
-Coś w tym jest..- Powiedział zamyślony chłopak.
Zrobiłam kawę (i Martinowi herbatę bo poprosił) i zaczęliśmy kontynuować rozmowę.
Po 1.5 h. Martin stwierdził ,że musi iść na obiad. Nie wiem czy to normalne jeść obiad po 18-stej ,ale spoko. Brak pytań. Odprowadziłam go do drzwi.
-Muszę Ci coś powiedzieć...-Powiedział nieśmiało chłopak.
-To mów.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Bo wiesz..- Zaczął nieśmiało.- Podobasz mi się.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Dzieliły nas już tylko milimetry. Nie wiem czemu ,ale TYM RAZEM zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ale w tym momencie obydwoje usłyszeliśmy ,że ktoś wchodzi do domu i zatrzaskuje za sobą drzwi.
-Cześć We...- Już nie dokończył.
-Kamil to nie tak jak myślisz!- Powiedziałam ,ale chłopak zdążył już wyjść.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! :* Wiem ,że wczoraj miał pojawić się rozdział ,ale postanowiłam zrobić TROSZKĘ dłuższy ;)
- Tak bardzo tęskniłam ,wiesz?- zapytałam chłopaka ze łzami w oczach.
Objął moją twarz, wytarł z niej łzy i pocałował mnie.
- Nie płacz.- Powiedział i uśmiechnął się najpiękniej jak tylko potrafił.
Pojechaliśmy do domu. Podróż zajęłam nam z 1,5 h. Te korki w Amsterdamie..Gdy byliśmy już w domu okazało się ,że Martina już nie ma. Może to i lepiej? Przez 2 następne godziny rozmawialiśmy (chociaż nie było go u mnie od 1 miesiąca to tych tematów się nazbierało). Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Ola Boga! Ktoś od tak długiego czasu użył dzwonka! Bo z reguły każdy puka bo poco zadzwonić? Otworzyłam drzwi. W progu zobaczyłam Martina. Naturalnie zaprosiłam go do środka ,ale.. No właśnie. Ale. Ale Kamilowi się to niezbyt podobało ,więc zaczął z nim dyskusję rzecz jasna po angielsku.
-Ej! Czy to nie ten.. ekhem.. Czy to nie ten chłopak ,który Cię zranił?- Spytał się mnie Kamil jeszcze po polsku
-Tak...- Powiedziałam niepewnie..
-TY GNOJU!- Krzykną Kamil już po angielsku rzucając się z pięściami na Martina.
-Ale o co chodzi? Bo jeszcze nie wiem.- Zapytał przestraszony i spanikowany Martin.
- Jak to o co?! JAK TO O CO?!- Zapytał wściekły Kamil.- O TO ,ŻE JESTEŚ DEBILEM!
- Chyba ty..- Powiedział obojętnie Martin
I tak kłócili się 30 minut. Ja już miałam dość ich kłótni ,więc krzyknęłam:
-STOP! Chcecie się pokłócić zapraszam na ulicę! Ja już nie mam ani siły ,ani ochoty wysłuchiwać waszych kłótni!
-Przepraszam..- Powiedział Kamil i spuścił głowę w dół ,by następnie podać rękę Martinowi.
Pogodzili się. I chwała im za to! Mnie już głowa zaczęłam boleć. W tym momencie Martin powiedział ,że musi iść do domu ,a Kamil postanowił odwiedzić Krzyśka- kolegę z jego klasy ,który przyjechał tu na wakacje. Zostałam sama. SAMA. Nikogo nie było. Postanowiłam się przespać ,ponieważ jak już wcześniej mówiłam głowa zaczęłam mnie niemiłosiernie boleć. Gdy się obudziłam zegar wybijał 16:30. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Tak.. Znów pukanie.. Otworzyłam ,a w drzwiach stał nie kto inny jak Martin. Dopiero teraz zauważył przed moim domem samochód.
-To twój?- Odwrócił się i pokazał palcem na samochód.- Masz prawko?
-Tak mój. I tak mam.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale ty nie masz.. O Boże!- Przyłożył rękę do czoła- Zapomniałem o twoich urodzinach!
-Oj tam.. Nic specjalnego się nie stało.- Powiedziałam i puściłam mu oczko.
-Ale to NAJWAŻNIEJSZE urodziny! Bo przecież 18..- Powiedział smutny.
-Nic się nie stało.. Były tylko miesiąc temu.
-Wszystkiego najlepszego!- Powiedział z uśmiechem.- A jak spędziłaś ten wyjątkowy dzień?
-Wszystko Ci opowiem ,ale najpierw właź.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się ,a potem pociągnęłam chłopaka za nadgarstek i siłą wciągnęłam do domu.
-Więc..- Powiedział.
-Nic specjalnego..- Powiedziałam wchodząc do kuchni.- Poszłam do pracy, tam złożyli mi życzenia i dali mi ten oto kubek- Podniosłam do góry kubek w którym znajdowała się kawa którą przed sekundą wsypałam.
- W PRACY?- Zapytał i wytrzeszczył oczy.
-No.. Tak. A co myślałeś? Na dyskotece w klubie gogo?- Zapytałam ironicznie.- Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zarabiam parunastu milionów rocznie.
- Racja..- Przyznał mi rację.- Ale nie wyszłaś z koleżankami na miasto?
-Coś ty! Wiesz ile my mamy pracy?- Zapytałam.
-Zgaduję ,że dużo ,prawda?- Zapytał z uśmiechem.
- I to jak..Niby zwykły kalendarz nie?- Zaczęłam wymachiwać jedną ręką bo druga była zajęta trzymaniem czajnika nad wodą (do kawy).- Ale ile trzeba czasu na to poświęcić..
-Coś w tym jest..- Powiedział zamyślony chłopak.
Zrobiłam kawę (i Martinowi herbatę bo poprosił) i zaczęliśmy kontynuować rozmowę.
Po 1.5 h. Martin stwierdził ,że musi iść na obiad. Nie wiem czy to normalne jeść obiad po 18-stej ,ale spoko. Brak pytań. Odprowadziłam go do drzwi.
-Muszę Ci coś powiedzieć...-Powiedział nieśmiało chłopak.
-To mów.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Bo wiesz..- Zaczął nieśmiało.- Podobasz mi się.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Dzieliły nas już tylko milimetry. Nie wiem czemu ,ale TYM RAZEM zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ale w tym momencie obydwoje usłyszeliśmy ,że ktoś wchodzi do domu i zatrzaskuje za sobą drzwi.
-Cześć We...- Już nie dokończył.
-Kamil to nie tak jak myślisz!- Powiedziałam ,ale chłopak zdążył już wyjść.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! :* Wiem ,że wczoraj miał pojawić się rozdział ,ale postanowiłam zrobić TROSZKĘ dłuższy ;)
JEDNA BARDZO WAŻNA ZASADA!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Może to być komentarz w styli 'Do dupy! Lepiej już to skończ!' Ale ważne ,żeby był ,ponieważ wtedy znam już wasze opinie ;)
Tyle z mojej strony. Na razie ;)
Aha! Ten rozdział będzie wam musiał na troszkę wystarczyć ,ponieważ... SZKOŁA! :(
Niestety już się zaczęła ,więc trzeba brać się w tym roku do nauki ;P
JEJKU SUPER! :d !!! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie, bardzo mi się podoba. A do której klasy chodzisz? Pytam z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuń6 :)
Usuń