wtorek, 30 września 2014

ROZDZIAŁ 10

*Perspektywa Kamila*
Na początku tylko udawałem tą całą 'chęć zaprzyjaźnia się' , ale po chwili rozmowy okazało się , że ten laluś jest całkiem okej. Zobaczyłem , że Weronika usnęła. Czemu się dziwić? Zmęczona dniem, wszystkimi wydarzeniami..Ona tak słodko śpi..
-Dobra ja już muszę iść do domu.- Powiedział mój nowy 'kolega'- Wiesz.. Praca. Powiedziawszy to pożegnał się ze mną i z Weroniką. Teraz pewnie głowicie się jak mógł się z nią pożegnać skoro spała? Nie, nie obudził jej. Ja bym na to nie pozwolił. Po prostu ucałował jej policzek. Mam do niej zaufanie choć mniejsze niż wcześniej. Oni tak zawsze się żegnają , prawda?
Nim się spostrzegłem byłem już sam na sam z Weroniką. Postanowiłem , więc przenieść ją do sypialni na górze. Nie żeby się z nią 'pobawić' tylko , żeby wygodnie spała. Po tej dość trudnej czynności poszedłem wziąć prysznic. Umyłem się i przebrałem w moją standardową piżamę , czyli duża koszulka, bokserki i szorty. Poszedłem spać W INNYM ŁÓŻKU NIŻ WERONIKA. Nie myślcie sobie.
Następnego dnia o dziwo obudziłem się po Weronice. Obudziłem się o 9.40. Nie miałem co robić w wyznaczonym dla mnie przeze mnie pokoju , więc zeszłem na dół.
-Dzień dobry Kamil.- Powiedziała Weronika , która po tych słowach zeszła z kanapy, przerywając swoją dotychczasową czynność jaką było picie kawy i pocałowała mnie delikatnie w usta. Ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Cześć Werka.- Powiedziałem i zamknąłem ją w swoim uścisku.
Jeszcze było trochę tych 'porannych czułości'. Następną czynnością jaką wykonałem było zrobienie sobie tostów. Z tego co widziałem Weronika już jadła (wow) , więc postanowiłem nie robić jej już nic.
~*~
Postanowiliśmy z Werką ,że przejdziemy się na spacer do pobliskiego parku. Amsterdam nie zachwycał dzisiejszą pogodą ,więc musieliśmy się ciepło ubrać. Weroniczka jak zresztą zawsze ślicznie się ubrała :
Ja tam ubrałem to co zawsze ,czyli jakieś spodnie, sweter i moje stare już air max'y.
Wyszliśmy już z domu i szliśmy w stronę parku (rozpędzeni w stronę parku! :D)
-A tak właściwie to czemu się wyprowadziłaś? Źle Ci był w Polsce? Przecież jesteś bogata i Cię na wszystko stać..- Powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
-No właśnie.. Na nic nie muszę zbierać ,bo 'Ale córciu! My Ci damy!'. A ja tak nie chcę! Chcę mieć tak jak inni. Pozbierać parę miesięcy na m\buty, kurtkę czy cokolwiek innego. Po prostu chociaż razy w życiu chcę coś SWOJEGO.- Powiedziała machając przy tym rękoma jak wróżbita Maciej.
-No dobrze ,ale po co od razu się wyprowadzać? A szczególnie do innego kraju..- To ostatnie wypowiedziałem ledwo słyszalnie.
-Oj Kamil nie marudź tyle... Wiesz ,że od zawsze ciągnęło mnie do Holandii..- Powiedziała po czym uśmiechnęła się do mnie chyba najpiękniej jak tylko mogła.
Zawsze dwie rzeczy w niej mnie zwalały z nóg. Co dziwne nie cycki ,ani tyłek ,tylko uśmiech i oczy. Te dwie rzeczy miała naprawdę piękne.
Zanim się zorientowałem byliśmy już w parku. Chodziliśmy tak przez cały park bez celu ,aż w końcu zobaczyliśmy coś dziwnego..
*Perspektywa Weroniki*
-Ej!-szturchnęłam Kamila.- Czy to nie Adam z Dominiką?!- Zapytałam BARDZO zdziwiona.
-To chyba oni! Ale... Co twój bart robi tu... A szczególnie z twoją najlepszą koleżanką..?- Zapytał również zdziwiony Kamil.
-Ja nie wytrzymam! Idę tam!- Zrobiłam już nawet pierwszy krok ,gdy poczułam jak Kamil trzyma mnie za ramie.
-Oszalałaś?! Przecież Ci się nie przyznają ,że są ze sobą!- Krzyknął nie uważając na słowa.
-Co ty powiedziałeś?- Zapytałam wytrzeszczając oczy ze zdziwienia.
-Znaczy ,że tu przylecieli bez poinformowania Ciebie.- Poprawił się szybko.
-Nie no..! Idę tam czy tego chcesz czy nie!- Krzyknęłam na niego.
Próbował mnie powstrzymywać ,lecz na marne.
-Co to ma kurwa być?!- Powiedziałam cała  zdenerwowana.
Zastałam ich w dziwnej JAK NA NICH pozycji.. Ona siedziała (raczej klęczała) na kolanach mojego brata i była do niego zwrócona twarzą. Gdy tylko usłyszeli mój głos to od razy się podnieśli. To znaczy ta menda Dominika z niego zeszła ,a on wstał z ławki.
-Ale to nie tak..!- Próbował się bronić Adam ,lecz na próżno.
-Daj spokój.. Już chyba każdy o nas wie..- Wtrąciła się Dominika.
-No najwidoczniej nie każdy!- Wydarłam się na nią
Czy oni są tak bardzo głupi czy po prostu nie wiedzą ,że żyję, istnieję..
-Ile TO już trwa?- Zwróciłam się z tym pytaniem do mojego brata.
-Dziś jest 11 miesięcy..-Powiedział i zaczął oglądać buty.
-Dobra nie psuję wam rocznicy.- Powiedziałam odchodząc od nich.-Ale wy mi nie psujcie dnia...-Powiedziałam sobie pod nosem.
Podeszłam do Kamila ,który wolał chyba nie patrzeć na to wszystko.
-I co?- powiedział.
-Sam powinieneś wiedzieć..-Powiedziałam zdenerwowana.
-Ale co?- spytał zdezorientowany Kamil.
- Eh..Czemu mi nie powiedziałeś , że są razem?- zapytałam z wyrzutem.
-Adam zapewniał mnie , że powie Ci w odpowiednim momencie. Ja chciałem Ci powiedzieć na początku tego 'związku'- W miejscu związku 'namalował' cudzysłów w powietrzu.
Ale zaraz! Jak to 'związku'? Czy oni się nie kochają? Czy w tym związku chodzi o coś innego?
-Czemu 'narysowałeś' cudzysłów? To związek dla szpanu? Czy dla czegoś innego?- Spojrzałam na niego z przenikliwym wzrokiem. Wiedziałam , że się złamie i się nie pomyliłam..
-Bo wiesz..-Zaczął.
-----------------------------------------------------------------
Czeeeeeeeeść! :* Przepraszam , że tak długo nie było rozdziału , ale mam straszny zapierdol w szkole.
Rozdział powstał o 4 rano (do momentu , gdy Kamil mówi , że nie będzie robić nic Werce do jedzenia)
Trochę o 16 (do momentu sam powinieneś wiedzieć) i reszta teraz , czyli do 22.09 :)
Mam nadzieję , że się podobało.
 CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!!


wtorek, 23 września 2014

Informacje, przeprosiny, wyjaśnienia + mały spojler , czyli 4 w 1

Hej :* Jak zauważyliście w ostatnim czasie nie było postów za co bardzo was przepraszam. Nie było to spowodowane moim lenistwem (to też , ale nie całkiem xD) tylko tym , że trzeba napierdzielać z programem w szkole , bo jak wiecie szkoła się zaczęła (nie no Zuzia mistrzu! Amerykę odkryłaś! Szkoła trwa prawie miesiąc , a ty wyskakujesz , że 'jak zauważyliście..' -.-) , ale mi to wyszło na dobre ,że tyle postów nie pisałam , bo szczerze powiedziawszy to oceny mam dobre (oprócz polskiego :c). Co prawda brakowało mi i to bardzo pisania postów i śmiania się z mojej bujnej wyobraźni (:D) , ale coś za coś. ZASPOJLERUJE WAM I POWIEM , ŻE NA POCZĄTKU PAŹDZIERNIKA BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ! :* Jak znajdę więcej czasu to może jeszcze w tym miesiącu pojawi się 10 (tak? Dobrze mówię? Zapomniałam :c nie nauczyłam się :c) rozdział :)
A teraz żegnam się z wami i życzę jak najlepszych ocen na ten nowy rok szkolny (Już o szkole -.-)

czwartek, 11 września 2014

ROZDZIAŁ 9

Szybko odepchnęłam chłopaka i wybiegłam za Kamilem.
- Kamil! Poczekaj chwilę!- Krzyknęłam, podbiegłam do niego , a Kamil zatrzymał się. 
- Co?- Zapytał ze łzami w oczach.
- Kamil ja Cię przepraszam. JA CIĘ BARDZO PRZEPRASZAM!- Krzyknęłam cała zapłakana.- Ja kompletnie nie wiem co się ze mną stało. Nie wiem..- To ostatnie zdanie wyszeptałam prawie niesłyszalnie.
Nie dostałam odpowiedzi , ale przyciągnął mnie do siebie , a ja wtuliłam się w jego tors.
- Nie płacz już.- Wyszeptał.- Przebaczam Ci.
-Naprawdę?- Podniosłam głowę i uniosłam swoje oczy na jego twarz.
-Tak. To wszystko wina tego lalusia.- Powiedział i zacisnął zęby.- Od początku mi się nie podobał.
-Otóż nie...-Powiedziałam i znów zaczęłam płakać.- To moja wina..
- Jak to?- zapytał zdziwiony.
- Bo..Bo on tylko powiedział mi o swoich uczuciach.- Powiedziałam i znów się w niego wtuliłam.
-Aha. To nic. I tak Ci WSZYSTKO wybaczam. Nawet rzeczy , które wydarzyły się przed moim przyjazdem.- Powiedział i mocno mnie przytulił.
- Przepraszam..- Cicho wyszeptałam i znów zaczęłam popłakiwać.
-Ej! Przestań płakać.- Ustawił moją głowę tak bym na niego patrzyła i odgarną mi włosy.- Uśmiechnij się. Wiesz , że kocham jak się uśmiechasz.
On zawsze wie jak mi humor poprawić.
- A teraz chodź. Pójdziemy do Ciebie na kakałko co?- Zapytał ze słodkim uśmiechem.
- Dobrze.- Odpowiedziałam z równie słodkim uśmieszkiem.
Kamil objął mnie i poszliśmy do mojego domu. Wejście było bardzo nieprzyjemne.
- Weronika ja Cię przepraszam.- Martin wstał z kanapy i podbiegł do mnie.
- Zostaw ją!- Krzyknął wzburzony Kamil i zasłonił mnie sobą.
Oczywiście cała konwersacja odbywała się w języku angielskim.
- O co chodzi Ci gościu?!- Zapytał wzburzony Martin.
- O co? O to , że się prawie pocałowałeś z moją dziewczyną! - Powiedział Kamil, odsłonił mnie, podszedł do Martina i go popchną.
- No właśnie. PRAWIE.- Powiedział Martin tłumacząc mu , że nic się nie stało.
Stali na tym korytarzu i się kłócili się tak dobre 15 min. Mi serce pękało widząc , że dwie najdroższe mi osoby kłócą się i wyzywają.
-Dość! Starczy! Mam dość..- To ostatnie powiedziałam szlochając. Jako , że chłopcy zrobili w pewnym rodzaju barierę przez , którą nie mogłam przejść to odepchnęłam ich i pobiegłam na kanapę wypłakać się w poduszkę zaraz po wykrzyczeniu  im tego co w tamtym momencie przyszło mi do głowy.
Niemalże natychmiast po moim wybuchu chłopcy pobiegli za mną do salonu i ustali nade mną.
- Co się stało kochanie?- Zapytał zdziwiony Kamil i po chwili usiadł obok mojej głowy.
- Jak to co? Ile mogę patrzeć jak dwie najdroższe mi osoby kłócą się?- Zapytałam cała we łzach na twarzy.
- Nie musicie siebie kochać , ale postarajcie się przynajmniej zaprzyjaźnić.
- Łatwo Ci mówić. -mrukną Martin
- Nie przesadzaj..- Powiedział (co dziwne) Kamil.
U obu z chłopaków pojawił się uśmiech na twarzy. U mnie również się malował , gdyż widziałam jak Kamil robi pierwszy krok , żeby polubić się z Martinem.
- I co? Naprawdę tak boli?- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaków.
Zrobiliśmy sobie taki dzień zapoznawczy. Okazało się ,że chłopaki mają prawie ,że identyczne charaktery! Po 30 minutach rozmowy się już zaprzyjaźnili. Nawet bardzo. Było to dla mnie pozytywną niespodzianką ,ponieważ nigdy bym nie powiedziała ,że się polubią w tak krótkim czasie.
    ************************************
Hej! Przepraszam ,że rozdział krótki siedzę nad nim od 3 dni XD ,ale mam szkołę. Zresztą jak każdy kto czyta ten blog :p Mam nadzieję ,że się spodobało :) Poczekajcie na kolejny ;*

wtorek, 2 września 2014

ROZDZIAŁ 8


 POD ROZDZIAŁEM WAŻNA NOTATKA!!!!
Życzę miłego czytania ;*

Wtem niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi. Martin wstał z kanapy i podszedł do drzwi. Spojrzał w wizjer. Był zdenerwowany i kazał mi iść na górę schować się w szafie. Grzecznie go posłuchałam. A może raczej podsłuchałam? Dokładnie. Nie mogłam się powstrzymać ,a poza tym i tak było wszystko na górze słychać.
-Martin!- Usłyszałam szczęśliwy głos jakiejś dziewczyny.
-Cześć.- Powiedział speszony chłopak.
-Nie zaprosisz mnie do środka?- Zapytała dziewczyna.
-Bo widzisz..Mam gościa..-Powiedział zakłopotany.
-Było mówić od razu. Przyjdę za jakiś czas.- Powiedziała wciąż wesoła dziewczyna.
Skądś znałam ten głos. Ale skąd?
-Pa Lynn..- Powiedział brunet.
Już wszystko było jasne. To była Lynn ,czyli jego (jak on by to powiedział) NIE-dziewczyna ,ale ja tam swoje wiem.
Potem przyszedł do mnie na górę ,żeby powiedzieć ,że droga wolna. Spędziliśmy razem cudowny dzień! Poszliśmy do Lunaparku i tam było fantastycznie! Tyle kolejek, karuzel i przede wszystkim.. SŁODYCZY! Mmm.. Jeszcze wspominam ten smak babeczek, lizaków, pączków i cukierków. Wieczorem odprowadził mnie do domu.
-Słuchaj..Muszę Ci coś powiedzieć..- Powiedział nieśmiało.
-Słucham.- Powiedziałam cała rozpromieniona.
-Ja jutro wyjeżdżam..Na rok.- Powiedział patrząc mi w oczy.
W jednej chwili mój uśmiech zgasł. Poczułam smutek i załamanie. Nic nie odpowiedziałam tylko po moim policzku spłynęłam jedna łza.
-Ej no..Nie płacz..To tylko rok.- Powiedział próbując się uśmiechnąć ,ale nie wyszło mu to.
Tyko się do niego mocno przytuliłam i poczułam jego łzy na mojej szyi.
Ucałowałam jego policzek i poszłam (raczej pobiegłam) do domu. Nie zdejmując butów pobiegłam na kanapę płacząc do poduszki. Możecie zapytać: czemu? Bo jak na razie był moim jedynym przyjacielem w tym kraju. Jeszcze przez jakiś tydzień tak płakałam i płakałam ,i płakałam...
Po tym feralnym dla mnie tygodniu zebrałam się w pionu i postanowiłam wreszcie zadzwonić (na skype'ie)  do rodziny i naturalnie do Kamila.


******** ROK PÓŹNIEJ ********

Byłam już po 2-giej zmianie w pracy. Tak dobrze przeczytaliście- w pracy.  Przez ten rok dużo się u mnie zmieniło. Kamil mi wybaczył ,że mu nie powiedziałam o przeprowadzce do Holandii ,ale wciąż jesteśmy razem, byłam zatrudniana już pięć razy: jako kelnerka, jako kucharka, jako kucharka w szkolnej stołówce i jako ogrodniczka. Teraz pracuję jako fotograf. Oczywiście ,że chodzę do szkoły. Nauka jest bardzo ważna. Poszłam do technikum na kierunek fotografia. Jutro jest NAJLEPSZY dzień w moim życiu ,bo..Kamil do mnie przyjeżdża! Ale jak na razie muszę dokończyć parcę nad kalendarzem..Eh.. Co prawda bardzo lubię fotografię ,ale obrabiania zdjęć już tak niekoniecznie..  Pracuję nad obróbką jednego zdjęcia po ok. 1,5 - 2 h. ,więc możecie zauważyć ,że przychodzi mi to z trudem. Była 1:49. Ja zasnęłam z laptopem na kolanach. Obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Ja wcale nie śpię mamo!- Krzyknęłam myśląc ,że ktoś (a konkretnie mama) budzi mnie przez lekkie szturchanie. Oczywiście to była tylko moja bujna wyobraźnia mnie zmyliła z tym szturchaniem.
Rozejrzałam się wokoło mnie ,ale nikogo nie zobaczyłam. W tym momencie usłyszałam ,że ktoś puka.
-Lepszej godziny na odwiedziny nie było?- Powiedziałam pod nosem.
Otworzyłam drzwi i kogo w nich zobaczyłam? JEGO. 
-Cześć.- Zaczął nieśmiało.
-Witaj.. Co Cię do mnie sprowadza?- Powiedziałam.
-Właśnie przyjechałem. Tęskniłaś?- Zapytał ze słodziutkim uśmiechem
W tej sekundzie właśnie uświadomiłam sobie ,że to był TEN DZIEŃ. Czyli po prostu dzień przyjazdu Martina z trasy po klubach do Holandii.
-Bardzo. Szkoda ,że tak rzadko mi na facebook'u i na sms'y odpisywałeś- Powiedziałam i założyłam ręce na piersi.
-Przepraszam.. Nie było tak dużo czasu..- Powiedział i spuścił głowę w dół
-Dobra, dobra..-Uśmiechnęłam się do chłopaka.- Wchodź.
Ja usiadłam na kanapie ,a Martin dorwał się do mojego laptopa.
-Ładne zdjęcia. Sama robiłaś?- Zapytał.
-Tak. Pracuję jako fotograf. Teraz muszę zrobić ten kalendarz..To znaczy obrobić zdjęcia ,a oni się już wszystkim zajmą.
-Mhmm..Masz talent do zdjęć.- Powiedział.
-Dzięki.. Jak byłam młodsza mój tata mnie uczył. Od dziecka chciałam być fotografką. Ale bardziej taką..hmm..Gwiazdorską? A nie..Robić kalendarze z widokami..- Powiedziałam niezadowolona.
-Czekaj.. Przecież w studiu od którego wynajmujemy fotografa na sesje szukają pracownika. To jest szansa na spełnienie TWOICH marzeń!- Powiedział bardzo ucieszony.
-Dawaj mi numer!- Krzyknęłam pełna entuzjazmu.
Chłopak dał mi numer ,a ja zadzwoniłam. Po trzydziestu minutach rozmowy dostałam pracę. Byłam tak bardzo szczęśliwa.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!- Krzyknęłam i mocno przytuliłam chłopaka.
-Nie ma za co.- Powiedział i odwzajemnił mój uścisk.- A teraz idź spać. Jest 2 w nocy!
-Dobrze, dobrze.- Powiedziałam i znów się go posłuchałam.
Obudziłam się o 12:30 i przypomniałam sobie ,że Kamil przyjeżdża o 13. Poszłam biegiem do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ułożyłam 'jakoś' te włosy i umalowałam się. Oczywiście zapomniałam ,że jestem w piżamie ,więc wzięłam przygotowane już wczoraj ubranka ,czyli :
Potem szybko pobiegłam do samochodu (tak zdałam na prawo jazdy) i pojechałam na lotnisko. Tam zobaczyłam    czekającego na mnie Kamila. Od razu do niego pobiegłam i się mocno przytuliłam.
- Tak bardzo tęskniłam ,wiesz?- zapytałam chłopaka ze łzami w oczach.
Objął moją twarz, wytarł z niej łzy i pocałował mnie.
- Nie płacz.- Powiedział i uśmiechnął się najpiękniej jak tylko potrafił.
Pojechaliśmy do domu. Podróż zajęłam nam z 1,5 h. Te korki w Amsterdamie..Gdy byliśmy już w domu okazało się ,że Martina już nie ma. Może to i lepiej? Przez 2 następne godziny rozmawialiśmy (chociaż nie było go u mnie od 1 miesiąca to tych tematów się nazbierało).  Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Ola Boga! Ktoś od tak długiego czasu użył dzwonka! Bo z reguły każdy puka bo poco zadzwonić? Otworzyłam drzwi. W progu zobaczyłam Martina. Naturalnie zaprosiłam go do środka ,ale.. No właśnie. Ale. Ale Kamilowi się to niezbyt podobało ,więc zaczął z nim dyskusję rzecz jasna po angielsku.
-Ej! Czy to nie ten.. ekhem.. Czy to nie ten chłopak ,który Cię zranił?- Spytał się mnie Kamil jeszcze po polsku
-Tak...- Powiedziałam niepewnie..
-TY GNOJU!- Krzykną Kamil już po angielsku rzucając się z pięściami na Martina.
-Ale o co chodzi? Bo jeszcze nie wiem.- Zapytał przestraszony i spanikowany Martin.
- Jak to o co?! JAK TO O CO?!- Zapytał wściekły Kamil.- O TO ,ŻE JESTEŚ DEBILEM!
- Chyba ty..- Powiedział obojętnie Martin
I tak kłócili się 30 minut. Ja już miałam dość ich kłótni ,więc krzyknęłam:
-STOP! Chcecie się pokłócić zapraszam na ulicę! Ja już nie mam ani siły ,ani ochoty wysłuchiwać  waszych kłótni!
-Przepraszam..- Powiedział Kamil i spuścił głowę w dół ,by następnie podać rękę Martinowi.
Pogodzili się. I chwała im za to! Mnie już głowa zaczęłam boleć. W tym momencie Martin powiedział ,że musi iść do domu ,a Kamil postanowił odwiedzić Krzyśka- kolegę z jego klasy ,który przyjechał tu na wakacje. Zostałam sama. SAMA. Nikogo nie było. Postanowiłam się przespać ,ponieważ jak już wcześniej mówiłam głowa zaczęłam mnie niemiłosiernie boleć. Gdy się obudziłam zegar wybijał 16:30. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Tak.. Znów pukanie.. Otworzyłam ,a w drzwiach stał nie kto inny jak Martin. Dopiero teraz zauważył przed moim domem samochód.
-To twój?- Odwrócił się i pokazał palcem na samochód.- Masz prawko?
-Tak mój. I tak mam.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ale ty nie masz.. O Boże!- Przyłożył rękę do czoła- Zapomniałem o twoich urodzinach!
-Oj tam.. Nic specjalnego się nie stało.- Powiedziałam i puściłam mu oczko.
-Ale to NAJWAŻNIEJSZE urodziny! Bo przecież 18..- Powiedział smutny.
-Nic się nie stało.. Były tylko miesiąc temu.
-Wszystkiego najlepszego!- Powiedział z uśmiechem.- A jak spędziłaś ten wyjątkowy dzień?
-Wszystko Ci opowiem ,ale najpierw właź.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się ,a potem pociągnęłam chłopaka za nadgarstek i siłą wciągnęłam do domu.
-Więc..- Powiedział.
-Nic specjalnego..- Powiedziałam wchodząc do kuchni.- Poszłam do pracy, tam złożyli mi życzenia i dali mi ten oto kubek- Podniosłam do góry kubek w którym znajdowała się kawa którą przed sekundą wsypałam.
- W PRACY?- Zapytał i wytrzeszczył oczy.
-No.. Tak. A co myślałeś? Na dyskotece w klubie gogo?- Zapytałam ironicznie.- Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie zarabiam parunastu milionów rocznie.
- Racja..- Przyznał mi rację.- Ale nie wyszłaś z koleżankami na miasto?
-Coś ty! Wiesz ile my mamy pracy?- Zapytałam.
-Zgaduję ,że dużo ,prawda?- Zapytał z uśmiechem.
- I to jak..Niby zwykły kalendarz nie?- Zaczęłam wymachiwać jedną ręką bo druga była zajęta trzymaniem czajnika nad wodą (do kawy).- Ale ile trzeba czasu na to poświęcić..
-Coś w tym jest..- Powiedział zamyślony chłopak.
Zrobiłam kawę (i Martinowi herbatę bo poprosił) i zaczęliśmy kontynuować rozmowę.
Po 1.5 h. Martin stwierdził ,że musi iść na obiad. Nie wiem czy to normalne jeść obiad po 18-stej ,ale spoko. Brak pytań. Odprowadziłam go do drzwi.
-Muszę Ci coś powiedzieć...-Powiedział nieśmiało chłopak.
-To mów.- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Bo wiesz..- Zaczął nieśmiało.- Podobasz mi się.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć. Chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie. Dzieliły nas już tylko milimetry. Nie wiem czemu ,ale TYM RAZEM zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ale w tym momencie obydwoje usłyszeliśmy ,że ktoś wchodzi do domu i zatrzaskuje za sobą drzwi.
-Cześć We...- Już nie dokończył.
-Kamil to nie tak jak myślisz!- Powiedziałam ,ale chłopak zdążył już wyjść.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć! :* Wiem ,że wczoraj miał pojawić się rozdział ,ale postanowiłam zrobić TROSZKĘ dłuższy ;)
JEDNA BARDZO WAŻNA ZASADA!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Może to być komentarz w styli 'Do dupy! Lepiej już to skończ!' Ale ważne ,żeby był ,ponieważ wtedy znam już wasze opinie ;)
Tyle z mojej strony. Na razie ;) 
Aha! Ten rozdział będzie wam musiał na troszkę wystarczyć ,ponieważ... SZKOŁA! :(
Niestety już się zaczęła ,więc trzeba brać się w tym roku do nauki ;P